Podcast odc. 15: Social Selling i LinkedIn Sales Navigator

Social Selling i Linkedin Sales Navigator - Piotr Mroziński

LinkedIn to z pewnością najważniejsze medium społecznościowe dla marketingowców B2B. W oczywisty sposób powiązanie informacji o osobach wraz informacjami o firmach, w których pracują, o stanowiskach, o ich zainteresowaniach i interakcjach z merytorycznymi treściami zamieszczanymi na LinkedIn tworzy idealne środowisko dla działań marketingu B2B.

Dlatego też model biznesowy LinkedIn oparty jest m.in. o sprzedaż nam, marketerom B2B narzędzi wspomagających nas w dotarciu i skutecznym zaangażowaniu naszej grupy docelowej – czyli właśnie użytkowników LinkedIn. LinkedIn zresztą stale poszerza tę ofertę. Tutaj znajdziesz osobny artykuł podsumowujący dostępne obecnie na LinkedIn narzędzia.

Natomiast dziś – wspólnie z Wiktorem Łyczko – chcielibyśmy porozmawiać z gościem naszego podcastu o Social Selling oraz oraz o narzędziu, które na pierwszy rzut oka (przynajmniej w moim odczuciu) nie jest przeznaczone dla marketerów – czyli o LinkedIn Sales Navigator. A gościem tym jest: Piotr Mroziński, LinkedIn Evangelist / Emerging Markets Rainmaker.

Zapraszam do wysłuchania rozmowy:

Pobierz: plik MP3 (29,4 MB, długość 43:28)

Możesz subskrybować na swój telefon, odtwarzacz MP3 lub komputer:

* * *

Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.

Podcast odc. 11: Media społecznościowe stają się po prostu płatnym kanałem promocji

Podcast: Media społecznościowe stają się po prostu płatnym kanałem promocji

Tematem świątecznego wydania „Rozmów B2B” jest rola mediów społecznościowych w komunikacji B2B, dlaczego ewoluują one nieuchronnie w kierunku płatnego kanału dystrybucji i co to oznacza dla maketerów  B2B.

Spis treści i linki do omawianych materiałów:

Zapraszamy do wysłuchania rozmowy oraz życzymy wesołych świąt!

Igor i Wiktor

Pobierz: plik MP3 (21,1 MB, długość 28:50)

Możesz subskrybować na swój telefon, odtwarzacz MP3 lub komputer:

* * *

Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.

Social media – darmowy lunch właśnie się skończył…

Media społecznosciowe koniec darmowego lunch

Ilustracja wygenerowana przez www.keepcalm-o-matic.co.uk

Eksplozja mediów społecznościowych w drugiej połowie ubiegłej dekady zmieniła cały paradygmat komunikacji nie tylko w internecie ale komunikacji w ogóle. Oto praktycznie każdy ma szanse publikować i zabierać głos. Media społecznościowe uczyniły komunikację w internecie prawdziwie demokratyczną.

Portale społecznościowe roztoczyły przed firmami fantastyczną wizję budowania w oparciu o nie swoich własnych, zaangażowanych społeczności, z którymi będą miały łatwy i bezpośredni kontakt. Jedyne, co firma musiała zrobić to nakłonić swoich klientów aby zostali ich followerami / fanami / kontaktami.

I wiele firm podążyło tą drogą inwestując czas i pieniądze aby gromadzić swoich wiernych fanów na swoich profilach i fanpejdżach. Pojawiły się nawet głosy, że to koniec WWW jakiego znamy, bo wystarczy założyć darmowy profil aby komunikować się ze swoimi klientami.

Ale ta idylla nie mogła trwać wiecznie…

Płać albo spadaj

Pierwszy moment otrzeźwienia nadszedł na początku roku 2014 kiedy okazało się, że tylko niewielki procent fanów, których zdobycie wymagało tyle wysiłku i pieniędzy (często także w postaci reklam) widzi zamieszczane na nim wiadomości (zobacz wyniki badania Oglivy Interactive). No chyba, że właściciel fanpejdża zapłaci za kolejną reklamę ;-).

No tak – pocieszali się marketingowcy – ale Facebook jest specyficzny, tam zawsze był EdgeRank (algorytm, który decyduje co wyświetlić a co ukryć w strumieniu informacji). Są przecież inne portale.

Dziś zobaczyłem wiadomość, której się od dłuższego czasu spodziewałem – Twitter pracuje nad własnym algorytmem, który w trosce o wygodę swoich użytkowników wybierze dla nich „najbardziej relewantne” tweety (do tej pory wyświetla informacje od wszystkich obserwowanych osób). Podejrzewam, że zawsze będzie można zapłacić za pełne dotarcie ;-).

Możesz spytać, po co to całe zamieszanie skoro Twitter w Polsce to i tak bardzo niszowy serwis. Oczywiście masz rację. Ale moim zdaniem, ta sytuacja jasno pokazuje, kto dyktuje warunki gry. Nigdy nie masz pewności czy w pewnym momencie za dotarcie do grupy, którą zgromadziłeś na portalu nie będziesz musiał płacić.

Najważniejsza lekcja: buduj własne audytorium

Najważniejszy wniosek płynący to taki, że firmy nie mogą polegać wyłącznie na zewnętrznych kanałach komunikacji. Dotyczy to zarówno komunikacji w Internecie i mediów społecznościowych (o których mowa), ale również wszystkich mediów ogóle.

Równie niebezpieczne jak uzależnienie się od Facebooka czy Twittera jest również uzależnienie od np. dziennikarzy i gazet, które mogą zdominować sposób w jaki docierasz do klientów albo reklamy.

Jedynym wyjściem z sytuacji jest samodzielna dystrybucja poprzez (najczęściej) Internet. I tak właśnie rozumiem hasło „marki powinny działać jak wydawcy” – po pierwsze marki powinny produkować wartościową dla swojej grupy docelowej treść, a po drugie posiadać własne drogi dystrybucji i własnych czytelników. Rewolucja internetowa obniżyła koszty publikacji właściwie od zera, więc jest to strategia komunikacyjna dostępna właściwie dla wszystkich.

Dlatego inwestuj we własny kanał komunikacji – Niezależnie, co publikujesz w jaki sposób promujesz swoje wartościowe treści zawsze ostatecznym celem powinno być budowanie własnego audytorium i własnej bazy marketingowej. Listy subkrybentów, bazy czytelników newslettera czy czytelników bloga nikt odebrać ci nie może.

Eksperci wiele ryzykują

Dotyczy to nie tylko samych marek ale także ekspertów, którzy często korzystają z mediów społecznościowych jako JEDYNEGO kanału (sic!) rozsyłania informacji. Takie zmiany mogą szybko położyć kres ich komunikacji lub zmusić do sięgnięcia do portfela. Dlatego jeśli poważnie i długookresowo myślisz o budowaniu swojej pozycji, załóż swoją własną stronę, np. blog ekspercki.

Media społecznościowe wciąż istotne?

Czy to wszystko oznacza, że masz porzucić swoje działania w mediach społecznościowych? Niewątpliwie wciąż ważną funkcją mediów społecznościowych pozostanie organiczne rozprzestrzenianie (polecanie, komentowanie i dzielenie się informacjami), dlatego wciąż warto produkować treści z myślą o mediach społecznościowych. Na pewno media społecznościowe mogą być też efektywną platformą reklamową.

Jednak znaczenie profili firmowych (fanpejdzy) moim zdaniem spadnie. Moim zdaniem powinieneś się zastanowić, czy nie lepiej przekierować zasoby na produkcję wartościowej treści, która pomoże zbudować ci własne audytorium na swojej własnej stronie.

* * *

A jak zmieni wasze podejście do mediów społecznościowych fakt, że za obecność w tym mediach trzeba będzie płacić?

LinkedIn publishing platform to koniec blogów profesjonalnych?

LinkedIn Publishing Platform

Źródło ilustracji: Flickr (licencja)

Kilka dni temu narzekałem na zmiany na LinkedIn, i wyraziłem przypuszczenie, że może to cześć większych zmian, które szykuje nam ten portal. I rzeczywiście, wygląda na to, że była to przygrywka do ogłoszonej dzisiaj LinkedIn Publishing Platform:

Starting today, LinkedIn is opening up our publishing platform to our members, giving them a powerful new way to build their professional brand. When a member publishes a post on LinkedIn, their original content becomes part of their professional profile, is shared with their trusted network and has the ability to reach the largest group of professionals ever assembled. Now members have the ability to follow other members that are not in their network and build their own group of followers. Members can continue to share their expertise by posting photos, images, videos and their original presentations on SlideShare.

Ryan Roslansky, Linkedin blog

LinkedIn chce Twojego bloga u siebie

O ile dobrze rozumiem opis, ma to być coś w stylu istniejącego „LinkedIn Influencers Program”, który jest zarezerwowany dla wąskiego grona liderów biznesu (cokolwiek to nie oznacza), ale udostępniony dla szerokiego grona użytkowników portalu. Innymi słowy LinkedIn chce Cie nakłonić, abyś nie tylko zamieszczał linki do treści (swoich lub innych) jako status update, ale także dłuższe, wartościowe treści. W zamian oferuje ci dostęp do swoich użytkowników, możliwość komentowania, śledzenia interesujących cię osób, itd. Przypomina Wam to coś? Według mnie to brzmi jak opis bloga 🙂

To oczywiście z punktu widzenia LinkedIn ma głęboki sens: Aby biznes się kręcił, muszą generować u siebie ruch (tym bardziej, że ruch na stronach LinkedIn nie rośnie już tak dynamicznie a nawet spada). Informacje o profilach (LinkedIn’owe CV) są oczywiście pomocne, ale ile razy będziesz oglądał CV Twoich kontaktów? 😉 Najlepszym powodem do odwiedzenia strony LinkedIn jest wartościowa treść – właśnie tym ruchem, chcą nakłonić swoich użytkowników od wypełnienie ich portalu wartościową treścią.

Warto próbować, ale…

A jak wygląda to z Twojego punktu widzenia? Nie będę ukrywał, że perspektywa dotarcia do użytkowników LinkedIn’a (w Polsce to już ponad 1,5 mln) jest baaardzo kusząca, szczególnie jeśli pracujesz w branży B2B trudno przejść obok tego obojętnie. Jeśli pracujesz starasz się budować pozycję rozpoznawalnego eksperta w swojej dziedzinie, jeśli stosujesz content marketing oraz tworzysz wartościową treść to wydaje mi się, że może to być fantastyczne narzędzie do dystrybuowania jej bezpośrednio do sieci Twoich kontaktów biznesowych i okazją do budowania z nimi relacji.

I choć z pewnością będą tacy, którzy będą potrafili tę okazję świetnie wykorzystać ograniczając swoją aktywność wyłącznie do LinkedIn, to moim zdaniem, ryzykowne jest trzymanie wszystkich jajek w jednym koszyku i możesz narazić się na szereg nieprzyjemnych niespodzianek. Nie byłoby dla mnie np. najmniejszym zaskoczeniem, jeśli za czas jakiś LinkedIn powiązałby widoczność Twoich treści z wydatkami na reklamę – podobnie jak uczynił to już Facebook, (nie wspominając o stu innych mniej czy bardziej wyimaginowanych scenariuszach z upadkiem LinkedIn włącznie). Zresztą LinkedIn ma na swoim koncie już podobne wpadki: niedawno przeczytałem horror story gdy ktoś stracił całą listę zapisanych na organizowane spotkanie 48h przed rozpoczęciem, bo LinkedIn właśnie wyłączył funkcjonalność „LinkedIn events”.

Czy zatem chcę cię odwieść od publikowania treści na LinkedIn Publishing Platform? NIE! Wręcz przeciwnie! Namawiam Cię do wypróbowania tej opcji (sam z resztą zamierzam to zrobić). Uważam jednak, że najrozsądniejszą metodą jest skupienie się na budowaniu grupy odbiorców Twoich treści na twoim własnym blogu, stronie WWW (czy jakiejkolwiek innej formy obecności w sieci) nad którą masz kontrolę. A social media są być fantastycznym narzędziem poszerzania kręgu tych odbiorców.