„Get Content Get Customers”

Książka - Get Content Get Customers

Wakacje to okres gdy miałem więcej czasu na czytanie, więc chciałbym się podzielić z wami wrażeniami nt. moich lektur.

Jedną z nich jest „Get Content Get Customers – Turn Prospects into Buyers with Content Marketing” autorstwa Joe Pulizzi oraz Newt Barrett’a.

Książka podzielona jest na 4 części:

  • Pierwsza to wykład nt. zmian w zachowaniach osób i organizacji które odpowiadających za zakupy B2B, czyli przedstawienie ogólnych mechanizmów powodujących, że inbound marketing jest efektywną taktyką marketingową.
  • Druga to praktyczne wskazówki jak zorganizować proces tworzenia wartościowych w Twojej firmie.
  • Trzecia część to seria rozbudowanych studiów przypadków zastosowania content marketingu w wielu branżach – nie tylko B2B. Autorzy pokazują, że nie ma branży ani produktu, wobec którego nie można zastosować tej taktyki.
  • Trzecia cześć to studium przypadku: przedstawianie MODEL’owego podejścia do przygotowania i prowadzenia kampanii content marketingowej.

Zacznę od słabych punktów tej książki:

Po pierwsze: Została wydana w roku 2009-tym i niestety jest już trochę… nieaktualna. Oczywiście, nie w sensie ogólnego przekazu, ale szczegółów realizacji działań marketingowych (na marginesie: to co pokazuje szaleńcze tempo zmian dookoła nas!).

Po drugie: Książka tak mocno skupia się na produkcji treści, że nieco po macoszemu traktuje generowanie leadów i sprzedaż do której ma ona prowadzić. Dlatego gorąco polecam przeczytanie „Lead Generation for the Complex Sale” jako uzupełnienie.

Po trzecie: Słabością z mojej perspektywy jest fakt, że nie skupia się na branży B2B a traktuje temat dość szeroko. Z drugiej strony, może to nieco odświeżające i poszerzające horyzonty spojrzenie…

Dlaczego warto po tę książkę sięgnąć?

Mimo wszystko, uważam, że to wciąż solidna pozycja i jedna z najważniejszych książek nt. content marketingu. Dość dobrze przedstawia o co w tym wszystkich chodzi, a także jest kopalnią argumentów i przykładów, który możesz użyć aby przekonać Twoich współpracowników do inwestycji w tę taktykę marketingową. Na pewno dostarczy Ci ona inspiracji.

Jest jeszcze jeden powód, dla którego ta książka jest moim zdaniem ważna: Jest to jedna pierwszych poważnych pozycji traktujących o content marketingu, a jej autor, Joe Pulizzi, jest jednym autorytetów tej dziedzinie, zbudował swoją pozycję, m.in. dzięki tej publikacji.

Podsumowując: mimo wszystko polecam.

Kup książkę: Książka do nabycia w Amazon.

Moja ocena przydatności: 4 gwiazdki (z 5-ciu)

PS. Przy okazji, polecam wysłuchania ciekawej rozmowy z autorem na MarketingProfs.com: Podcast: Content Should Make Things Happen, która może dać przedsmak lektury ;-).

Wpisz swój adres e-mail, aby subskrybować tego bloga i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach pocztą e-mail.

Klient ma w nosie Ciebie, twoją firmę i twój produkt!

Dziś krótko i na temat (na wakacjach inne rzeczy są ważniejsze ;-)): Pisałem o tym wiele razy, ale nie mogę pozostać obojętny na wezwanie Joe Pulizzi, ojca content marketingu:

Influencer: klucz do osoby decyzyjnej

Infuencer

Zdjęcie na podstawie: Flickr.com (licencja)

Moim zdaniem wielu marketingowców B2B ślepo koncentruje się na „osobie decyzyjnej”, np. CxO („Bo to ta konkretnie osoba decyduje o za kupie i to do niej musimy dotrzeć”) zupełnie zapominając, że nie działa ona w próżni.

To błąd z następujących powodów:

  1. CxO często formalnie podejmuje decyzję, ale na podstawie szczegółowej analizy problemu oraz REKOMENDACJI innej osoby / grupy zazwyczaj bezpośrednio zajmująca się danym obszarem biznesowym (nazwijmy tę grupę „osobami wpływowymi” albo z angielska „influencer”). Czy na prawdę, ktokolwiek myśli, ze to np. prezes szczegółowo analizuje każdy aspekt zakupu?!
  2. Pominięcie tej grupy naraża na ryzyko, że nasza (nawet najlepsza) komunikacja marketingowa zostanie skrytykowana / skontrowana przez osoby wpływowe, które będzie miały inny punkt widzenia. Jeśli będziemy adresować informacje również do tej grupy, z uwzględnieniem ich punktu widzenia, adresując ich obawy, czy podsuwając argumenty, których mogą użyć w wewnętrznych dyskusjach, to mamy szansę, że te osoby co najmniej nie będą blokować zakupu a być może nawet będą nam przychylne.

Zadajmy sobie pytanie: Kto jest bliżej ucha osoby decyzyjnej w tej sytuacji i kto ma większą siłę perswazji? Zewnętrzna firma? Czy bliski współpracownik / influencer?

Dlatego oczywiście, tak: wartościowa treść dla CxO – ale JEDNOCZEŚNIE identyfikacja osób wpływowych, które mają istotny wpływ na proces zakupowy i odpowiednia, wartościowa i przekonująca do naszego rozwiązania treść również dla nich.

To spowoduje, że CxO będzie dostawał jednolitą, pozytywną dla nas rekomendację w sprawie podjęcia decyzji z zewnątrz i wewnątrz firmy.

Zainteresowanych odsyłam do fantastycznej książki: „eMarketing Strategies for Complex Sale„, która w szczegółach omawia zagadnienie identyfikacji osób mających wpływ na decyzję zakupową oraz content marketingu do nich skierowanego.

„eMarketing Strategies for the Complex Sale”

Książka - eMarketing Strategies for Complex Sale

Jeśli zajmujesz się content marketingiem to wiesz, że największym wyzwaniem jest stworzenie wartościowej treści. Szukasz pomocy jak taką treść stworzyć? Książka, którą dziś polecam to najlepsza pomoc jaką mogę Ci zarekomendować.

Poprzednia rekomendowana przeze mnie książka „Lead Generation for the Complex Sale” skupia się przede wszystkim na procesie usprawnienia współpracy pomiędzy marketingiem i sprzedażą, tak aby Twój program generowania leadów przynosił jak najlepsze efekty. Nie koncentruje się jednak nad samym tworzeniem wartościowej treści, która jest podstawą content marketingu.

Tę lukę doskonale wypełnia książka, którą chciałbym Wam gorąco polecić – „eMarketing Strategies for the Complex Sale” autorstwa Ardath Albee. Jest to gotową receptą, którą musisz jedynie zastosować aby stworzyć świetną, skuteczną treść.

Kluczem metody Ardath Albee jest konstatacja, że aby treść w content marketingu spełniała swoją rolę, musi precyzyjnie odpowiadać na potrzeby informacyjne adresata, a warunkiem jej stworzenia jest uświadomienie sobie, że:

  • Wpływ na proces zakupowy B2B ma wiele osób w organizacji (pisałem o tym wcześniej).
  • Każda z tych osób (z racji swoje stanowiska, udziału w procesie zakupu itd.) ma inne potrzeby informacyjne związane z zakupem naszych usług lub produktów.
  • W dodatku te potrzeby zmieniają się w czasie – na początku drogi odpowiednie są edukacyjne i ogóle informacje pomagające zbudować business case w firmie, a na końcu, np. podczas wyboru dostawcy są to informacje pozwalające ocenić firmę i jej doświadczenia (a więc będą do np. case studies).

Autorka zaczyna od krótkiego acz przekonującego wykładu dlaczego cotent marketing jest tak wartościową strategią w sektorze B2B (sam ten fragment może być dla was kopalnią argumentów przydanych w waszej pracy). W zasadniczej części książki daje nam gotowy przepis na wyprodukowanie wartościowej treści  dokładnie odpowiadającej na potrzeby informacyjne potencjalnego klienta, i która spowoduje, że „za rękę” prowadzimy go do podjęcia decyzji zakupowej.

W dodatku naprawdę wartościowa treść sprawia, że staje się on wręcz naszym ambasadorem polecając naszą treść innym (autorka nazywa to „contagious content„, czyli dosłownie „zaraźliwa treść) – to tym było w poprzednim wpisie.

Dzięki tej książce dowiesz się:

  • Jak stworzyć model czytelnika (marketing persona) dla którego chcemy stworzyć wartościową treść?
  • Jak określić jego potrzeby informacyjne na każdym etapie cyklu sprzedaży?
  • Jak stworzyć wartościową i skuteczną treść?
  • Jak wykorzystać dostępne kanały komunikacji (web, email ,webcast, social media, etc.) oraz dostępne formaty (tekst, obraz, wideo, webcast, podcast, etc.)?
  • Jak zaprojektować kampanię content marketingową i lead nurturingową aby inwestycja w treść przyniosła największy zwrot?
  • I wreszcie: podpowiada jak sprząc treść z generowaniem leadów i wsparciem sprzedaży oraz analizą skuteczności kampanii content marketingowej.

Całość hojnie okraszona jest konkretnymi przykładami o studiami przypadków, które pozwolą wam dokładnie zrozumieć metodę tworzenia skutecznej treści oraz ułatwią przełożenie schematu na realia waszej konkretnej firmy.

To kolejna lektura obowiązkowa dla marketera B2B – książka, której nie możesz nie przeczytać.

Kup książkę: Książka do nabycia w Amazonie.

Wpisz swój adres e-mail, aby subskrybować tego bloga i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach pocztą e-mail.

Czy w ogóle pozwalasz dzielić się treściami w mediach społecznościowych?

Creative Commons

Źródło zdjęcia: Flickr.com (licencja)

Rozpoczynasz akcję content marketingową. Przygotowałeś świetną treść, powiedzmy raport – niesłychanie wartościowy dla Twoich potencjalnych klientów, dla którego będą oni z radością zostawiać swoje dane kontaktowe (punkt konwersji). Ale na tym nie koniec!

Przygotowujesz również również bardzo wartościowe treści i elementy, takie jak:

Oczywiście liczysz, że rozejdą się lotem błyskawicy w mediach społecznościowych kierując przy okazji na Twój landing page świetnie sprofilowany ruch, który oczywiście przełoży się na wysokiej jakości leady. Przygotowujesz nawet na tą okazję specjalne guziki i linki aby łatwiej można było podzielić się tym w mediach społecznościowych. A więc wszystko już przygotowane, wystarczy teraz jedynie opublikować na stronie i czekać na efekty!

Hmmm… Twój wzrok pada jednak na stopkę tej strony gdzie drobnym druczkiem w stoi:

(c) Firma Sp. z o.o. – wszelkie prawa zastrzeżone

Co ten zapis oznacza? A no to, że wszelkie treści zawarte na Twojej stronie są chronione prawem autorskim, a zatem nie zezwalasz na ich nieautoryzowane kopiowanie i rozpowszechnianie!

Co z tym fantem zrobić?

Aby Twoje wybrane treści mogły być legalnie dystrybuowane w sieci (i kierowały ruch do Twojej landing page) oraz aby nikt nie miał wątpliwości czy może to zrobić – użyj licencji Creative Commons (CC).

Po szczegółowe informacje co to jest licencja Creative Commons i jak ją stosować odsyłam do strony www.creativecommons.pl, gdzie można przeczytać chyba wszystko na jej temat. Pozwolę sobie jedynie przytoczyć, krótki cytat z tejże strony, który podsumowuje o co chodzi:

Twórca korzystając z licencji zawsze zachowuje prawa autorskie, jednocześnie umożliwia innym kopiowanie i rozpowszechnianie, dodatkowo może określić czy ich wykorzystywanie może odbywać się wyłącznie w warunkach niekomercyjnych lub ograniczyć możliwości tworzenia utworów zależnych.

Przytoczę również świetną infografikę (opublikowaną, a jakże, na licencji CC), która może pomóc w wyborze wariantu licencji oraz odpowiednim oznaczeniu dzieła:
Creative Commons Photos

How To Attribute Creative Commons Photos by Foter

Podsumowując: stosowanie licencji Creative Commons może zachęcić do (legalnego) dystrybuowania wybranych przez Ciebie materiałów w sieci a przez to wspomóc twoją akcję marketingową.

„Lead Generation for the Complex Sale”

Książka - Lead Generation for Complex Sale

Koncepcja generowania leadów wykracza poza jeden obszar działania firmy taki jak marketing, czy sprzedaż. Co więcej, wpisany jest w nią to nieuchronny konflikt pomiędzy marketingiem a działem sprzedaży. Wdrożenie efektywnego programu generowania leadów wymaga wspólnego zrozumienia problemu i wspólnej wizji ku czemu to wszystko ma zmierzać.

To trudne zadanie i książka „Lead Generation for the Complex Sale” autorstwa Brian’a Carroll’a z pewnością będzie bardzo pomocna.

Największą zaletą tej książki jest to, że przemawia zarówno do osoby z marketingu, ze sprzedaży, eksperta, którego wiedza jest sprzedawana, lub do osoby z zarządu. Każda z tych osób znajdzie tam treści skierowane bezpośrednio do niej. Dlatego jest to świetna książka do podsunięcia do przeczytania – np. przełożonemu.

Jednocześnie nie są to jakieś teoretyczne rozważania, ale autor posługuje się praktycznymi przykładami i sytuacjami, z którymi z pewnością miałeś do czynienia.

Książka składa się z następujących części:

  • Część I – Fundamentals of Lead Generation for the Complex Sale: To część najbardziej strategiczna, omawiająca założenia inbound marketingu i generowania leadów oraz dająca wskazówki jak w ogóle podejść do tego tematu w firmie. Jeśli szukasz argumentów do dyskusji z zarządem na temat zmiany podejścia do sprzedaży i marketingu – znajdziesz ich tutaj mnóstwo.
  • Część II – Lead Generation Tactics for the Complex Sale: Przegląd wszystkich najważniejszych form marketingu B2B (od telefonu, przez email marketing, PR i media, organizację wydarzeń i spotkań po szeroko pojęty marketing w sieci)- będzie bardzo cenny dla osób z działu marketingu. Pozwoli spojrzeć na działania, które zapewne już i tak wykonujesz, z punktu widzenia generowania leadów oraz bezpośredniego wsparcia sprzedaży.
  • Część III – Lead Development for the Complex Sale:  Poświęcona omówieniu jak spiąć w jedną całość działania działów marketingu i sprzedaży. Porusza m.in. zagadnienia współpracy obu działów, zarządzania leadami, a także mierzenia efektywności wspólnych działań. Dostarczy wielu wątków do wspólnej, konstruktywnej dyskusji pomiędzy szefem marketingu a szefem sprzedaży.

Jest to jedna z tych książek do których nieustannie wracam, czytam ponownie, odkrywam nowe rzeczy i nowe konteksty, czerpię z niej argumenty, podsuwam do przeczytania. Jeśli mógłbym polecić tylko jedną książkę z zakresu marketingu B2B, inbound marketingu, i generowania leadów – to była by nią zdecydowanie „Lead Generation for the Complex Sale”.

To jest po prostu lektura obowiązkowa – jeśli zajmujesz się marketingiem B2B nie przyznawaj się lepiej, że nie czytałeś tej książki! 😉

Kup książkę: Książka do nabycia w Amazonie.

Update: Polecam „eMarketing Strategies for the Complex sale” jako doskonałe uzupełnienie.

Wpisz swój adres e-mail, aby subskrybować tego bloga i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach pocztą e-mail.

Cold call – uwolnij sprzedawcę od koszmaru

Cold call

„Cold call”, Źródło zdjęcia: Flickr.com (licencja)

Co jest podstawowym problemem sprzedawcy B2B? Brak czasu. A co jest jego największym koszmarem? Cold call – czyli telefon „znikąd”. Przebijanie się przez wszelkie bariery stawiane przez sekretarki dzielnie broniące dostępu do osób decyzyjnych. A nawet jak to się uda, to „wciskanie” produktu w większości przypadków niezainteresowanej osobie jest dramatycznie nieefektywnym zajęciem.

Dlaczego tak się dzieje?

Kupujący B2B coraz bardziej polegają na samodzielnym researchu

Kupujący po prostu nie chcą otrzymywać cold call’i, a istotnym powodem tej niechęci jest to, że mają na wyciągnięcie ręki ogrom informacji na dowolny temat w internecie. I właśnie samodzielna edukacja na temat rozwiązania problemu biznesowego zajmuje coraz większą cześć procesu zakupowego B2B.

Uwolnij sprzedawcę od cold calling’u

A gdyby tak  uwolnić sprzedawać od cold calling’u i podać na złotej tacy informacje o potencjalnych klientach, którzy:

  • są świadomi problemu biznesowego, przed którym stoją
  • są świadomi, że nie poradzą sobie z jego rozwiązaniem własnymi siłami
  • aktywnie poszukują na rynku jego rozwiązania i gotowi są za to zapłacić.

To własnie rola dla marketingu B2B marketerów. Jeżeli cold calling ma nie być pierwszą interakcją z klientem trzeba znaleźć inną metodę. I nie chodzi o zlikwidowanie sprzedaży telefonicznej ale o przygotowanie gruntu w postaci zainteresowania lub wręcz oczekiwania klienta na taką rozmowę.

Jeśli sprzedawca będzie mógł skupić swój czas na właśnie na takich, starannie wyselekcjonowanych, potencjalnych klientach – oczywiste jest, że jego skuteczność znacznie wzrośnie.

Efektywne wsparcie marketingowe dla sprzedaży B2B

No dobrze – możecie zapytać – ale co to ma wspólnego z marketingiem B2B?. To, że marketing B2B może efektywnie wpierać sprzedaż poprzez dostarczanie precyzyjnych informacji o takich właśnie potencjalnych klientach. Aby pokazać jak to może się odbywać, podzielmy potencjalnych klientów B2B można podzielić na następujące kategorie. Tacy, którzy:

  1. Nie mają problemu biznesowego
  2. Mają problem, ale nie mają świadomości jego istnienia
  3. Mają problem, ale nie szukają rozwiązania na rynku (np. chcą sobie poradzić z nim same)
  4. Mają problem, oraz szukają jego rozwiązania na rynku.

Rolą marketingu jest właśnie wyselekcjonowanie tych potencjalnych klientów z punktu 4. Jak to możliwe? Odpowiedzią jest content marketing oraz proces generowania leadów. Jak pisałem wcześniej, content marketing, czyli wartościowa treść opisująca rozwiązanie problemu biznesowego trapiącego naszego potencjalnego klienta, ma tę właściwość, że w naturalny sposób przyciąga uwagę dokładnie tych osób, które tego rozwiązania poszukują (na tym właśnie polega inbound marketing). Istnieje spora szansa, że osoba aktywnie szukająca rozwiązania swojego problemu biznesowe trafi w wyniku akcji marketingowej na Twoją treść. Umiejętne zaprojektowanie kampanii, tak aby w wyniku konwersji (np. rejestracji na raport, na webcast itp.) pozyskać dane osobowe zainteresowanej osoby pozwala na generowanie leadów.

Wyselekcjonowane leady (czyli takie, które spełniają założenia dotyczące potencjalnego klienta – np. wielkości firmy, jej branży, formy prawnej, sytuacji biznesowej oraz innych cech istotnych z punktu widzenia sprzedaży – to dokładnie przypadek z punktu 4. wymieniony powyżej!) przekazujemy do działu sprzedaży (ten proces nazywa się kwalifikacją leadów). Dzięki temu dział sprzedaży jest w stanie skupić swoje wysiłki tam, gdzie jest najwyższe prawdopodobieństwo sukcesu, zamiast tracić czas na cold call i nierokujących klientów.

To właśnie takie bezpośrednie wparcie sprzedaży jest, moim zdaniem, najważniejszą funkcją marketingu w branży B2B.

* * *

Wpisz swój adres e-mail, aby subskrybować tego bloga i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach pocztą e-mail.

Osoba decyzyjna nie jest najważniejsza w procesie zakupu B2B

Proces zakupu B2B - osoba decyzyjna

Źródło zdjęcia: Flickr.com (licencja)

Jedną z podstawowych różnic pomiędzy marketingiem B2B a marketingiem konsumenckim (B2C) jest to, że proces zakupu w przedsiębiorstwie jest długi i prawie nigdy nie jest jednoosobowy – zazwyczaj zaangażowanych w to jest cały szereg osób.  Im bardziej złożony i droższy jest produkt lub usługa, tym proces zakupu jest dłuższy a liczba zaangażowanych osób zwiększa się.

Przy sprzedaży skomplikowanych i drogich rozwiązań B2B łatwo ulec złudzeniu, że wystarczy przekonać osobę decyzyjną (decision maker) podejmującą formalnie decyzją o zakupie i na niej skoncentrować wysiłki marketingowe i sprzedażowe, aby zdobyć klienta.

Tymczasem takie myślenie może nas sprowadzić na manowce. Zilustrujmy to przykładem:

Wyobraź sobie, że jesteś odpowiedzialny za marketing ergonomicznych foteli biurowych. Twój produkt jest produktem premium, tzn. jest właściwie najdroższy spośród wszystkich dostępnych na rynku. Jego jedyną przewagą jest to, że jest ergonomiczny i zapewnia najwyższy komfort i wygodę. Twoimi idealnymi odbiorcami są firmy posiadające duże powierzchnie biurowe. Twoimi tradycyjnymi kontaktami w nich są office managerowie, którzy są odpowiedzialni za ich wyposażenie – w tym w szczególności za zakup mebli.

Niewątpliwie  są oni „osobami decyzyjnymi” albo co najmniej osobami, które mają bardzo duży wpływ na decyzję zakupową.

Pytanie tylko: czy office manager’a w ogóle obchodzi wygoda i ergonomia pracowników? Raczej nie. Jest on zazwyczaj wynagradzany za inne aspekty – np. za obniżanie kosztów funkcjonowania biura, w tym kosztów mebli. Jeśli więc będziesz kierował do owej „osoby decyzyjnej” komunikat związany z ergonomią i wygodą zakupu drogich foteli podczas gdy jest rozliczana z obniżania ceny zakupy, rezultaty tego będą katastrofalne!

Dlatego w takiej sytuacji należy zadać sobie pytanie: Kto w firmie, do której chcemy sprzedaż owe ergonomiczne fotele, może być zainteresowany zmianą status-quo (czyli rezygnacją z oszczędności w wyposażeniu biura).

Załóżmy, że takimi osobami są dyrektorzy HR. To w sumie logiczne: z ich punktu widzenia, koszty prowadzenia biura są mało istotne, natomiast bardzo istotne może być satysfakcja pracowników, która może bezpośrednio może przekładać się na np. rotację pracowników – a to już jest bezpośredni obszar zainteresowania dyrektora HR. Co więcej, może to być jeden z głównych elementów oceny jego pracy!

Okazuje się, że to dyrektor HR może być w tej sytuacji naszym głównym parterem w komunikacji. Nie tylko jest żywotnie zainteresowany zmianą status-quo, ale jego motywacja może być na tyle wysoka, że jest w stanie poruszyć niebo i ziemię byle tylko do niej doprowadzić. Pod jednym warunkiem: zrozumie, że Twój produkt jest kluczem do owej zmiany (w tym wypadku: wygoda pracowników jest istotnym czynnikiem zmniejszenia rotacji).

Jak widzicie, skupienie się w komunikacji marketingowej na osobie decyzyjnej może być poważnym błędem.

Takie osoby – nazwijmy je promotorami zmiany – są promotorami zakupu naszego produktu lub rozwiązania wewnątrz organizacji, ponieważ dążą do dokonania zmiany wewnątrz organizacji, która z jakiś powodów jest w ich interesie (a musisz pamiętać, że właściwie każdy zakup B2B w mniejszym czy większym stopniu oznacza zmianę status-quo).

Może się też zdarzyć, że osoby, które są promotorami zmiany nie muszą odpowiadać tradycyjnemu zrozumieniu, kto jest tzw. „osobą decyzyjną”. Ich identyfikacja może oznaczać zupełną rewolucję w marketingu, ponieważ może oznaczać nie tylko zmianę do kogo należy kierować marketing ale też kompletną zmianę treści marketingowych!

Jak zidentyfikować „promotora zmiany” i „osoby decyzyjne”?

Okazuje się, że nie ma korelacji pomiędzy umiejscowieniem w organizacji a tym, czy dana osoba jest promotorem zmiany. Może to być właściwie dowolna osoba, która jest wystarczająco mocno zmotywowana do zmiany status quo,  oraz do przekonania o konieczności wprowadzanie zmiany wszystkie inne osoby biorące udział w podejmowaniu decyzji, włączając w to „osobę decyzyjną”.

Jak widzicie kluczowe dla marketingu jest dokładne poznanie procesu zakupu naszych potencjalnych klientów oraz dokładne rozpoznanie kto bierze w nim udział, kto jest odgrywa w nim rolę promotora, kto formalnej „osoby decyzyjnej”, a kto opiniuje decyzję, i kto może ją zablokować. Dlatego tak istotne są badania marketingowe, a w szczególności Identyfikacja Cyklu Zakupowego Klienta (ICZK), które pozwolą na te wszystkie pytania szczegółowo odpowiedzieć.

Jak za pomocą promotorów zmiany dotrzeć do osoby decyzyjnej?

Inny typowy przykład to system typu Marketing Automation. Z jednej strony to system informatyczny – niby więc podpada pod obszar, którym zarządza dyrektor IT, który formalnie może być „osobą decyzyjną”. Z drugiej strony funkcję systemu Marketing Automation dotykają właściwie wszystkich funkcji i działów firmy (np. finanse, marketing, sprzedaż, itd). Idealnie byłoby przekonać do naszego rozwiązania po kolei wszystkie osoby odpowiedzialne za dane obszary aby wywarły presję na osobę (formalnie) podejmującą decyzję.

Mało prawdopodobne jednak jest, że uda Ci się dotrzeć do wszystkich tych osób jednocześnie. Ostatecznie, np. dla dyrektora finansowego, marketing w ogóle, a do dopiero jakiś marketingowy system informatyczny, to jakiś margines jego zainteresowań. Bardzo trudno będzie Ci zainteresować go bezpośrednio. Dlatego, powinieneś sobie zadać pytanie: „Kto jest bezpośrednim beneficjentem zmiany, której konsekwencją będzie zakup systemu Marketing Automation?”, „W czyim interesie będzie poświęcenie czasu i energii aby przekonać wszystkich innych biorących udział w procesie zakupowym”? – Prawdopodobnie takim promotorem będzie dyrektor marketingu i to do niego powinieneś kierować komunikację marketingową. Czy to znaczy, że masz zignorować wszystkich innych uczestników procesu zakupu? Nie! Wręcz przeciwnie! Jednak to ów promotor, będzie najlepszym pośrednikiem i dlatego to właśnie jego powinieneś wyposażyć w treści, które może wykorzystać do wewnętrznych dyskusji oraz ułatwią mu przekonanie pozostałych uczestników procesu zakupu.

Dodatkowo Twój przekaz zyskuje na wiarygodności. Osoba decyzyjna, reaguje na informację od własnych pracowników, wobec których ma (zazwyczaj) większy poziom zaufania niż do materiałów marketingowych. Skoro moi pracownicy, którym ufam, niezależnie od siebie doszli do wspólnego wniosku należy wdrożyć ten a nie inny system, że to jest sygnał, który trudno zignorować. Siła tego oddziaływania jest ogromna. Być może nawet większa niż jakiekolwiek efekty akcji marketingowo-sprzedażowej skierowanej bezpośrednio do osoby podejmującej decyzję.

Content marketing, którego osoba decyzyjna nie może zignorować (w 4 krokach):

Podstawowa konsekwencja tego stanu rzeczy  jest taka, że adresatem twoich działań content marketingowych powinny być również (a może przede wszystkim) osoby, które mają (niekoniecznie bezpośredni) wpływ na pozdejmowanie decyzji (influencers).

Dlatego uwzględnij przy planowaniu treści następujące 4 kroki:

  1. Zadaj sobie pytania: Kogo dotyka problem biznesowy, którego rozwiązanie w postaci usługi lub produktu oferujesz? – To jest Twój mobilizator zmiany i do niego kieruj marketing.
  2. Komunikat kierowany do mobilizatora powinny się skupiać na przekonaniu go, że obecne status quo jest albo niebezpieczne (dla niego osobiście oraz dla całej firmy), albo zmiana oznacza konkretne korzyści.
  3. Przygotuj treść / argumenty, którą mogą posłużyć się w mobilizatorowi w rozmowie z innymi osobami mającymi wpływ na zakup aby przekonać ich do potrzeby zmiany (i konsekwencji zakupu Twojego rozwiązania). To MUSZĄ być treści przygotowane z ich punktu widzenia, mówiące ich językiem, odwołujące się do ich problemów.

W ten sposób przygotujesz kampanię, w której osoba decyzyjna będzie przekonywana do podjęcia decyzji o zakupie z zewnątrz (za pośrednictwem działań marketingowych czy sprzedażowych) ale także przez swoich własnych pracowników.

Proces zakupu usług i produktów B2B

Proces zakupu usług i produktów b2b

Proces zakupu usług i produktów B2B (ilustracja własna)

Rewolucja informacyjna, powszechny dostęp do informacji w każdym momencie, drastycznie zmieniła zachowanie konsumentów. Duża część z nich robi reseach w Internecie zanim w ogóle pojawi się w sklepie. Dopiero uzbrojona w wiedzę, co najwyżej idzie skonfrontować swoje wyobrażenia na temat produktu z rzeczywistością do sklepu (nierzadko finalizując transakcję w znów w sieci szukając najlepszej oferty). Upowszechnienie Internetu mobilnego sprawiło, że to wszystko może odbyć się przy półce sklepowej.

Potencjalny klient jest mniej podatny na wszelkie techniki i materiały POS (np. ulotki, ekspozycje, czy pomoc sprzedawcy). To stawia na głowie dotychczasowy model działań marketingowych i przenosi je do sieci.

Kupujący B2B dysponuje większą wiedzą

Dokładnie ten sam trend widać na rynku B2B.

Jak pokazują wyniki badań, dzięki tej samej rewolucji informacyjnej osoby biorące udział w procesie zakupu usług i produktów B2B coraz rzadziej polegają na dziale sprzedaży jako źródle wiedzy, a coraz częściej, dzięki szerokiemu dostępowi do wiedzy samodzielnie diagnozują sytuację biznesową określenia swoje potrzeby, dokonują przeglądu rynku, selekcjonują dostępne rozwiązania (zobacz badanie CEB pokazujące, że kupujący w branży B2B mają za sobą 57% decyzji zakupowej zanim w ogóle skontaktują się z dostawcą).

Posłużmy się przykładem – załóżmy, że kupujący poszukuje rozwiązania informatycznego. Kiedyś, dzwonił do odpowiedniej firmy z branży (np. IBM) opisywał swoją potrzebę i wspólnie ze sprzedawcami IBM’a przez wiele miesięcy przechodził cały proces analizy swoich potrzeb, który to proces kończył się zapytaniem ofertowym.

Dziś ten proces trwa również wiele miesięcy, z tym że różnica jest taka, że kupujący nie potrzebuje pomocy działu sprzedaży IBM’a aby dokonać analizy swoich potrzeb. Dzięki dostępności źródeł robi to sam; wyrabia sobie opinie na temat dostępnych rozwiązań, ich wad i zalet. To wciąż trwa miesiącami, zasadnicza różnica polega na tym, że:

  • Albo dział sprzedaży zostaje zaangażowany na dużo późniejszym etapie, kiedy ustalono już budżet, kryteria oceny i inne najważniejsze parametry zakupu.
  • Albo, co gorsza, w ogóle zostaliśmy wyeliminowani z procesu zakupu (być może nawet na podstawie nieprawdziwych założeń) nie mając nawet szansy na argumentację. Kupujący ocenił nas na postawie dostępnych źródłem, że po prostu nie co z nami rozmawiać!

Im później dział sprzedaży jest angażowany w proces sprzedaż tym mniejsza szansa na wpłynięcie na potencjalnego klienta oraz przekonanie go do naszego rozwiązania.

Jakie jest wyjście z tej sytuacji? Przesunięcie kontaktu z potencjalnym klientem do jak najwcześniejszym stadium procesu zakupowego. A nawet jeszcze wcześniej! Do momentu, kiedy dopiero budowana jest świadomość problemu / czy też potrzeby biznesowej:

Proces zakupu B2B: Jak przesunąć moment kontaktu z klientem B2B

Proces zakupu usług i produktów B2B: Jak przesunąć moment kontaktu z klientem B2B

Edukuj swojego klienta

Techniką, która dokładnie odpowiada na te potrzeby to content marketing: dostarczanie wartościowej wiedzy, wskazywanie rozwiązań, budowanie świadomości problemu oraz świadomości niekompetencji. Innymi słowy edukacja potencjalnego klienta.

Dzięki niej mamy nie tylko szansę wpłynąć na wybór klienta (np. uwypuklając naszą przewagę konkurencyjną, czy punktując naszych konkurentów), ale, co być może nawet ważniejsze, zdobyć zaufanie jego zaufanie co do naszych kompetencji.

Zadaj sobie pytania:

  • Do kogo zwróci się potencjalny klient z zapytaniem ofertowym?
  • Do firmy, która pomogła mu przejść ten proces samo-edukacji? Czy do firmy, która po prostu oferuje dany produkt?
  • W jaki sposób te wszystkie wartościowe informacje, które pomagają klientowi zidentyfikować problem biznesowy na wiarygodność firmy jako odpowiedniej

Moim zdaniem odpowiedzi na te pytania są oczywiste! Co więcej, dokładnie z tego powodu, inwestycja w edukację potencjalnego klienta może wpłynąć na jego preferencje nawet wtedy, gdy obiektywnie rzecz biorąc Twoje rozwiązanie nie różni się znacząco od tych oferowanych przez konkurencję.

Kto jest adresatem edukacyjnych treści?

Na zakończenie, chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na skomplikowaną mozaikę osób, które biorą udział w procesie zakupu B2B. Prawie nigdy nie jest to jedna osoba ani to nie „osoba decyzyjna” jest kluczowa w procesie podejmowania decyzji zakupowej. Formalnie podejmujący decyzję polega zazwyczaj na rekomendacjach i informacjach pochodzących od innych członkach zespołu zakupowego. To właśnie te osoby są zazwyczaj konsumentami content marketingu i to ich potrzeby informacyjne muszą być zaadresowane w przygotowywanych przez Ciebie treściach.

Czy zatem w niedalekiej przyszłości firmy B2B będą przekształcać „sprzedaż i marketing” w piony „edukacji i marketingu”?

„Jedyne, co warto dziś robić w internecie, to być miłym i pomocnym”

Trafiłem na blog Grzegorza Berezowskiego oraz jego wpis „O co chodzi w media społecznościowych?” (przeczytajcie ten wpis – na prawdę warto). Grzegorz podaje przykłady kampanii B2C, firm Kleenex oraz KLM, pokazujące niebanalny sposób dotarcia do konsumenta z zupełnie banalnym przekazem:

Jesteśmy po to aby Ci pomóc.

OK, tylko co to ma wspólnego z marketingiem B2B? Przecież to zupełnie inna bajka…
Otóż wszystko!

Myślę, że jest to świetna ilustracja tezy, że podstawą skutecznego marketingu B2B jest wartościowa (czytaj: pomocna) treść pomagająca rozwiązać problem biznesowy potencjalnego klienta. I nie dotyczy to tylko mediów społecznościowych, ale wszystkich kanałów komunikacji – niezależnie, czy wysyłasz newsletter, piszesz artykuł do prasy, przemawiasz na konferencji, idziesz na spotkanie z klientem, czy zamieszczać informacji w sieci społecznościowej.

Chodzi o pewne nastawienie:  nie sprzedajesz, tylko POMAGASZ. Nie umówisz jaką masz usługę czy produkt, tylko JAK ROZWIĄZAĆ PROBLEM. Jeśli wzbudzisz zaufanie twojego klienta, przekonasz go co do Twoich kompetencji, oraz faktu, że jesteś w stanie wnieść nową wartość do jego biznesu, klient sam poprosi cię pomoc! I to jest dopiero moment w którym należy zacząć sprzedawać!

Również zgadzam się z Grzegorzem, że świetnym podsumowaniem jest są słowa Michała Sadowskiego z Brand24:

Michał Sadowski z Brand24 w wywiadzie dla Gazety Wyborczej podsumował to tak: „Jedyne, co warto dziś robić w internecie, to być miłym i pomocnym.”
 

Doskonale powiedziane! Doskonale!

PS.: Ciekawe czy Brand24 wyłapie też wpis w moim blogu ;-).

PPS. (dodane 21.10.2012): Nieoczekiwanie dyskusja na temat tego czy i do jakiego momentu warto być pomocnym wybuchła na blogu „Rejestracja Sp. z o.o.„.

SEO to mówienie językiem klienta

I jeszcze jedna refleksja na temat SEO w marketingu B2B.

Wydawać by się mogło, że zalecenie optymalizacji tekstu (a jak pisałem, dotyczy to nie tylko tych przeznaczonych na stronę WWW) to jakieś sztuczne ograniczenie, wynikające ze specyfiki działania wyszukiwarek internetowych, które dla dobra sprawy trzeba przeboleć, pisać nienaturalnie, „pod SEO”, zamiast normalnie, tak jak powinny brzmieć materiały marketingowe.

Moim zdaniem jest dokładnie odwrotnie!

W procesie wybierania słów kluczowych, którymi mamy posługiwać tworząc tekst, tak naprawdę poznajemy słownictwo używane przez naszych czytelników. Dzięki SEO (poza tym, że materiał jest wyżej w Googlu) tworzysz więc tekst z użyciem słownictwa twojego czytelnika, dzięki czemu jest on bliższy jego językowi, bardziej zrozumiały, a więc silniej oddziaływający.

I to jest prawdziwy powód, dla którego warto stosować techniki SEO.

Rozwiąż problem Twojego klienta. Nie pisz o sobie, firmie, produkcie.

Do tej pory w temacie content marketingu koncentrowałem się schemacie jego zastosowania w komunikacji marketingowej, jego formie. Teraz przyszedł moment, aby napisać o jego treści.

Jakie treści tworzą skuteczny content marketing?

Twój potencjalny klient ma problem biznesowy i szuka jego rozwiązania. Pomóż mu, więc go rozwiązać. Jeszcze raz, przeczytaj to zdanie uważnie: Nie pisz, że możesz pomóc problem rozwiązać, tylko pomóż mu go rozwiązać! Podziel się Twoją wiedzą, wskaż rozwiązanie, a przynajmniej kierunek jego poszukiwań (jeśli wydaje Ci się, że to samobójcze pomaganie „za darmo” przeczytaj ten wpis). Pisz o problemie biznesowym z punktu widzenia Twojego klienta, o tym, co on dla niego znaczy, czy stanowi dla niego zagrożenie lub szansę.

Od czego zacząć? Stwórz listę najistotniejszy problemów, z którymi się boryka. Zwróć jednak uwagę, że wbrew pozorom nie jest to trywialny krok – między innymi dlatego, że my marketerzy nie mamy bezpośredniego kontaktu z klientami i możemy co najwyżej liczyć na fragmentaryczne i anegdotyczne relacje od osób (zazwyczaj dział sprzedaży i obsługi klienta), które mają z nimi bezpośrednią styczność. A w przypadku próby dotarcia do zupełnie nowej grupy docelowej nie ma nawet takich informacji. Dlatego uważam, że marketerzy nie mają innego wyjścia, jak po prostu zbadać jakie są to problemy (czy to w formie badań marketingowych, czy w formie identyfikacji cyklu zakupowego klienta) – w końcu badania to jedna z podstawowych funkcji marketingu!

Dopiero, gdy masz zidentyfikowane bolączki Twoich odbiorców i odpowiadasz na ich realne potrzeby, masz szansę na produkcję prawdziwie wartościowych treści.

Twoje treści muszą być najlepsze na rynku

Im skuteczniej dostarczane przez Ciebie treści są w stanie pomóc w rozwiązaniu ważniejszego i bardziej palącego problemu Twojego potencjalnego klienta, tym wyższa jest postrzegana przez niego wartość tych treści i tym silniejsze ich oddziaływanie. Musisz jednak mieć świadomość, że o uwagę Twojego potencjalnego klienta walczą nie tylko Twoi konkurenci, ale też inne firmy oraz media. Twój klient – jak wszyscy – tonie w zalewie olbrzymiej ilości informacji. W jaki sposób możesz wyróżnić się w tym oceanie informacyjnym? Rozwiązanie jest proste: Twoja informacja musi być najlepszą dostępną na rynku! Jeśli uważasz, że brzmi to jak cel niemożliwy do zrealizowania koniecznie przeczytaj artykuł: Skuteczny content marketing musi być niszowy.

Uwaga: Nie myl sformułowania „pomocnych treści” z „pasjonującymi treściami”. Tutaj nie chodzi o rozrywkę ale dostarczenie realnej wartości czytelnikowi, dlatego nawet w przypadku „nudnej” branży czy produktu możesz zrobić skuteczny content marketing. Co więcej, nawet gdy Twój produkt nie jest unikalny na rynku ale jednym z wielu (co, bądźmy szczerzy, jest powszechne), wartościowe treści mogą pomóc zbudować przewagę nad konkurentami.

Osobną kwestią jest to, skąd (wewnątrz Twojej organizacji) wytrzasnąć tak cenne i wartościowe treści? Tradycyjnie zajmuje się tym dział marketingu, w końcu to on jest od promocji i komunikacji z klientami. Moim zdaniem, dział marketingu musi się oprzeć na wewnętrznych ekspertach, którzy są źródłem wiedzy w firmie.

Jaka NIE powinna być treść skutecznego content marketingu?

Wystrzegaj się mówienia o osobie, o Twojej firmie, o tym co Ty możesz zrobić, jakie usługi lub towary możesz sprzedać. To niej jest istotne. Nie na tym etapie przynajmniej. Teraz walka toczy się o zdobycie zaufania potencjalnego klienta, przekonania go, że jesteś odpowiednią osobą / firmą, aby jego problem rozwiązać, że posiadasz wiedzę, doświadczenie. Posiadasz rozwiązanie, którego ON szuka. Jeśli to się uda, z pewnością ON nawiąże z kontakt, zwróci się o pomoc. To jest właśnie powód, dla którego content marketing jest skuteczny.

Koncentracja na sobie (firma, oferta, marka itp.), nie tylko nie pomoże przekonać Twojego potencjalnego klienta, że jesteś, ale wręcz przynosi odwrotny efekt, powoduje, że Twój przekaz wydaje się skrajnie nieobiektywny, marketingowy (w negatywnym tego słowa znaczeniu), reklamowy. A wiadomo – reklama kłamie.

Zbyt często widzę materiały zaczynające się od słów typu:

  • „Firma posiada doświadczenie we wdrażaniu…”
  • „Oferujemy kompleksową obsługę w zakresie…”
  • „Nasz największy w Polsce zespół….”

To są slogany, które prawie zawsze odczytywane są przez potencjalnych klientów, jako stwierdzenia bez pokrycia. Takie rzeczy może o sobie napisać każdy i to w żaden sposób nie stanowi o faktycznej wartości usługi lub produktu.

Twój klient nie chce tego czytać i nie będzie tego czytał. Zresztą przyznaj się – sam tego nie czytasz. Ostatecznie, musisz się pogodzić z faktem, że to odbiorcy (w tym potencjalni klienci) w pełni kontrolują sytuację. To oni podejmują decyzję przeczytam / nie przeczytam. Albo dostarczysz DOKŁADNIE treść, która jest oczekiwana, albo… Innymi słowy: Liczy się wyłącznie co Twój klient chce usłyszeć, a nie jakie są Twoje cele marketingowe.

Oczywiście, Ty, Twoja marka, Twoja firma mu się pojawiać – przecież dzięki atrybucji tego wartościowego materiału budujesz firmy lub swoją. Ale to powinno być w tle, a nie stanowić zasadniczą treść (a propos – na ten aspekt zwraca uwagę Rafał Chmielewski jako częsty błąd przy prowadzeniu bloga prawniczego).

Wartościowa treść (czyli taka, która daje realną wartość, pomaga rozwiązać problem biznesowy) jest jedyną drogą aby zdobyć pełną uwagę potencjalnego klienta, sprawić, aby naprawdę słuchał tego, co masz do powiedzenia i ostatecznie przekonać, że jesteś w stanie pomóc mu swoją usługą lub dostarczeniem produktu.

Wpisz swój adres e-mail, aby subskrybować tego bloga i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach pocztą e-mail.

Totalne SEO w marketingu B2B

O tym, że SEO (Search Engine Opitimisation) jest ważną taktyką docierania w grupy docelowej w marketingu B2B pisałem już wcześniej. Oczywiście w kontekście publikacji w Internecie.

Czy SEO powinno się ograniczyć jedynie do publikacji internetowych? Zdecydowanie NIE! SEO powinno dotyczyć wszystkich tekstów publikowanych we wszystkich kanałach informacji – również tych off-line!

Choć w pierwszym odruchu można mnie posądzić o obsesję SEO, zapewniam,  że ze mną wszystko OK ;-). Mój wniosek bierze się w z tego, że przecież dziś właściwie wszystkie publikowane przez treści wcześniej czy później do Internetu trafią.

Artykuł w prasie – tradycyjna, drukowana prasa, w większości (czy są jeszcze gazety niemające swojej emanacji w Internecie) ma swoją wersję internetową, gdzie można znaleźć bieżące artykułu lub przynajmniej archiwum. Odrabiając „lekcję SEO” dajesz swojemu artykułowi na drugie życie w Internecie – ułatwiasz znalezienie go gdy edycja papierowa już dawno nie jest dostępna.

Prezentacja z konferencji – Wydawać by się mogło, że tradycyjna konferencja umożliwiające spotkanie, kontakt rozmowę, jest bastionem „wirtualizacji” wszystkich form komunikacji. A przecież optymalizacja SEO tytułu Twojej prezentacji, który z pewnością wymieniony w programie konferencji na stronie WWW, może spowodować, że będziesz widoczny w kontekście tego tematu. Często też prezentacje są publikowane w Internecie po konferencji, jako zestaw materiałów. To wszystko powoduje, że zwiększasz szansę dotarcie poza krąg uczestników konferencji.

Wywiad w radio / telewizji – Część z tych materiałów również jest publikowane w Internecie (np. Radio TOK FM publikuje prawie wszystko). To może ekstremalny przykład, ale posługiwanie się odpowiednimi słowami kluczowymi w sytuacji wywiadu radiowego czy telewizyjnego również zwiększa szansę na znalezienie ich przez wyszukiwarkę.

Broszury, raporty, książki… Przykładów można by mnożyć… Powszechność dzielenia się informacjami w Social Media to kolejny argument.

Wniosek jest jeden: jakiegokolwiek materiału marketingowego nie tworzysz – musisz uwzględniać SEO ;-).

Cykl życia klienta B2B

Cykl życia klienta B2B (czasem nazywany też „cykl zakupowy klienta B2B”) jest modelem opisującym zachowania potencjalnego klienta na poszczególnych etapach jego kontaktu z dostawcą usług / produktów B2B.

Jego użyteczność polega na tym, że pozwala zrozumieć, jakie są potrzeby jest potrzeby (głównie informacyjne) na poszczególnych etapach dochodzenia do decyzji zakupowej (a także po), tak, aby zastosować najbardziej skuteczny komunikat marketingowy w danym momencie.

O cyklu komunikacji marketingowej B2B, teraz jednak przejdźmy do szczegółów cyklu życia klienta B2B:

Cykl życia klienta B2B

Cykl życia klienta B2B (opracowanie własne)

Faza 1: Budowania świadomości problemu
Potencjalny klient zauważa na pewien problem biznesowy lub niewykorzystaną szansę.

Faza 2: Budowania świadomości niekompetencji
Faza, kiedy potencjalny klient uświadomi sobie już problem, próbuje go rozwiązać, ostatecznie dochodząc do wniosku, że rozwiązanie „własnymi siłami” nie jest z jakiś powodów możliwe lub realne (np. za wysokie ryzyko, albo za długi czas realizacji itp.).

Faza 3: Budowania potrzeby zakupowej
W tym momencie potencjalny klient już wie, że problem jest istotny, prawdopodobnie nie poradzi sobie z jego rozwiązaniem i powoli dojrzewa do myśli, że nie obędzie się bez zakupu usług lub produktu.

Faza 4: Wybór dostawcy
Decyzja już prawie zapadła, klient jest gotowy do podjęcia decyzji zakupowej, zbiera oferty z rynku, porównuje, przygotowuje informacje do podjęcia decyzji.

Faza 5: SPRZEDAŻ!
Tutaj dział sprzedaży dostaje bonusy 😉

Faza 6: Cross-selling / Up-selling
To działanie wg. zasady, że najefektywniejsza jest sprzedaż do istniejących klientów, niż ponoszenie kosztów wyszukania nowych:

  • Cross-selling (inaczej: sprzedaż krzyżowa) to sprzedaż naszemu klientowi produktów komplementarnych
  • Up-selling – oferowanie bardziej kompleksowej obsługi, lub drożej bardziej rozbudowanej wersji produktu.

Faza 7: Adwokat marki / produktu
To nirwana! Klient nie tylko kupuje nasz produkt lub usługę, ale też aktywnie poleca nasze rozwiązanie.

Badanie cyklu życia klienta

Aby móc przygotować treści, które w możliwie najlepszy sposób zaspokoją potrzeby informacyjne klienta na każdym z etapów cyklu życia klienta zdecydowanie nie wystarczy rozpisać sobie tego cyklu na dużym poziomie ogólności i „przypasować” do niego treści.

Poznanie tych potrzeb informacyjnych wcale nie jest trywialnym zadaniem, szczególnie w przypadku, gdy po stronie klienta za zakup odpowiada nie pojedyncza osoba, ale cały komitet zakupowy – czyli zespół osób, które mają wpływ na podjęcie decyzji o zakupie i reprezentujące różne, często sprzeczne interesy wewnątrz organizacji. Właśnie identyfikacja tej grupy osób, poznanie ich preferencji, potrzeb informacyjnych, obaw, interesów jest niezbędne do konstrukcji marketing persona, które faktycznie są pomocne w tworzeniu treści marketingowych.

Tymczasem, jak wskazują badania (zob. Stan Marketingu B2B w Polsce 2017), większość marketerów polega wyłącznie na „wewnętrznych źródłach” aby te informacje pozyskać. Moim zdaniem, marketerzy B2B nie zbierając swoich, niezależnych danych i nie realizując własnych badań marketingowych sami siebie skazują na sytuację, w której nie są w stanie sensownie argumentować np. w dyskusji np. ze sprzedawcami. Po prostu są zdani na informacje od nich! W takiej sytuacji trudno o sensowną dyskusję i twórcze spieranie się jak powinna wyglądać komunikacja marketingowa albo proces generowania leadów.

Jeśli chcesz się dowiedzieć jak przeprowadzić badanie, które pomoże Ci te wszystkie informacje uzyskać posłuchaj podcastu Identyfikacja cyklu zakupowego klienta (ICZK).

Content marketing – mam dzielić się wiedzą za darmo?!

Tworzenie treści marketingowych w B2B najczęściej polega na dzieleniu się wiedzą ekspertów firmy. To oni dysponują wiedzą nt. oferowanego produktu lub usługi oraz problemu biznesowego, który jest przez niego rozwiązywany. Nieuchronnie więc owi eksperci muszą być zaangażowani w produkcję treści wykorzystywanych w content marketingu. Często wywołuje to opór wśród osób, których wiedza ma być wykorzystana; czują się oni niekomfortowo z faktem, że mają za darmo upubliczniać swoją ekspercką – często wręcz unikalną – wiedzę, która jest podstawą całej ich kariery.

Dlatego wcześniej czy później każdy marketer B2B staje przez zadaniem przekonania eksperta, że dzielenie się wartościowymi informacjami przeznaczonymi dla klientów w sposób otwarty w Internecie lub w mediach nie jest zagrożeniem, ale najlepszym sposobem na realizację jego celów.

Przytoczę kilka argumentów, które mogą pomóc w tego typu dyskusjach:

  • Argument 1: Publikacje najlepszym świadectwem tego, że jesteś ekspertem – Co jest Twoim zdaniem skuteczniejszą metodą zbudowania Twojej pozycji jako eksperta? Odpowiedni tytuł? Czy może przyjęcie roli edukatora, który jest źródłem praktycznej wiedzy, i który pomaga rozwiązać konkretny problem biznesowy?
  • Argument 2: Publikacje powodują, że jesteś widoczny – Możesz być obiektywnie rewelacyjnym ekspertem, ale nie będziesz miał zbyt wielu okazji do użycia (czytaj: sprzedania) tej wiedzy o ile Twoi przyszli klienci nie będą wiedzieli o Twoim istnieniu. Zastanów się (lub skorzystaj z np. Google Keywords Tool) jakich odpowiedzi poszukują Twoi potencjalni klienci i wykorzystaj szansę na bycie tym ekspertem, którego odpowiedź (najlepszą i najpełniejszą) znajdą.
    Publikacja treści eksperckich odpowiadających na pytania i problemy biznesowe jest najlepszą metodą aby zostać cenionym, zapraszanym na branżowe spotkania ekspertem, widocznym nie tylko w Internecie ale i branżowych mediach.
  • Argument 3: Rzeczywistość jest skomplikowana – Dziele się wiedzą nt. rozwiązania problemu biznesowego a faktyczne jego rozwiązanie to dwie różne rzeczy. Rozwiązanie jest zazwyczaj wielokrotnie bardziej skomplikowane i wymaga (w zależności od branży) wiedzy / zaplecza technicznego / zasobów / doświadczenia – których nawet najbardziej rozbudowana akcja marketingowa nie zastąpią. Gdyby tak było, nie istniał by rynek B2B – wystarczyło by przeczytać parę książek i zrobić wszystko samemu 😉. Dla klienta nieopłacalne jest utrzymanie ludzi i zasobów aby dany problem biznesowy rozwiązać samodzielnie. Dlatego poszukuje wyspecjalizowanych podmiotów, które dostarczają wymaganych produktów lub usług, robiąc to lepiej i taniej – dla nich jest to core business.
    Często to, co na prawdę jest sprzedawane w B2B, to nie samo rozwiązanie, ale jego wdrożenie. Organizacja nawet mając rozwiązanie podane „na tacy” często nie jest w stanie go samodzielnie zaimplementować i potrzebuje specjalisty z odpowiednim doświadczeniem, aby dokonać zmiany w samej organizacji – klasyczny przykład to wdrożenie systemu informatycznego MRP/ERP.
    (Na marginesie – jeśli jest inaczej i cały pomysł opiera się na prostym tricku to, konkurencja prędzej czy później skopiuje to rozwiązanie. Rzeczywiście, w takim przypadku stosowanie content marketingu tylko to przyspieszy. Głębszym problemem jest jednak wówczas to, że firma nie posiada trwałej przewagi konkurencyjnej – ale to temat na osobny wpis).
  • Argument 4: Generowanie popytu – Celem dzielenie się Twoją wiedzą może być uświadomienie problemu, z którego istnienia potencjalny kupujący może w ogóle nie zdawać sobie sprawy. Innymi słowy: zasianie wątpliwości czy obecne status-quo jest stanem pożądanym i bezpiecznym. W Twoim interesie jest więc jak najszersza edukacja potencjalnych klientów na temat potrzeby zmiany biznesowej, który będzie dla Ciebie okazją do wykorzystania Twojej wiedzy.
    To jest de facto strategia budowania popytu na Twoje usługi.
  • Argument 5: Publikacja treści to oszczędność czasu – sprzedaż i marketing B2B polega tak na prawdę na edukacji. Z iloma osobami jesteś w stanie spotkać się osobiście lub umówić na telefon w ciągu miesiąca? Biorąc pod uwagę cały potencjalny rynek, który jest w kręgu Twojego zainteresowania – do jakiej jego części uda ci się w ten sposób dotrzeć?
    Wykorzystując kanał marketingowy, który polega na komunikacji masowej, jesteś w stanie przekazać informacje setkom, a może i tysiącom osób, z którymi nie miałbyś nawet szansy się spotkać. Raz napisany artykuł adresujący powtarzające się pytanie klientów może być użyteczny i czytany nawet przez wiele lat, a ty sam możesz go używać jako materiał edukacyjny, do którego możesz odesłać. Zamiast po raz kolejny tłumaczyć wszystko od nowa, będziesz mógł skupić się na faktycznie unikalnych pytaniach i problemach wymagających Twojej fachowej wiedzy.
  • Argument 6: Generowanie leadów – Jeśli masz wyznaczone cele sprzedażowe to spójrz na to w ten sposób: Dzielenie się Twoją wiedzą jest „ceną”, za którą „kupujesz” informację, kto może być zainteresowany zakupem. Dzięki zaplanowaniu odpowiedniego procesu generowania leadów, możesz otrzymać listę osób, które są idealnym potencjalnym klientem. To może uwolnić Cię od koszmaru cold callingu.

W najgorszym razie, poznamy argumenty naszych partnerów biznesowych – być może przecież racja jest po ich stronie i wówczas trzeba się będzie zastanowić nad zastosowaniem innej taktyki marketingu B2B.

Content marketing – czy mam się bać konkurencji?

Content marketing konkurencja czy mam się bać?

Wiele osób obawia się, że treści publikowane w ramach akcji content marketingowej nawet mimo precyzyjnego targetowania komunikatu trafią do konkurencji.

Oczywiście – prędzej czy później nawet bez jakiejkolwiek akcji marketingowej konkurencja i tak się dowie o Twoim produkcie lub usłudze np. od klientów, osób, które odeszły z firmy, kontakty towarzyskie etc.

Czy to znaczy, że content marketing jest niebezpieczny?

Konkurencja i tak to wie

Wielu przypadkach, specjaliści z firm konkurencyjnych zajmujący się daną problematyką nie dowiedzą się niczego nowego z Twojej akcji content marketingowej – bo są po prostu specjalistami w tej dziedzinie i nie na tym poziomie merytorycznym tworzony jest komunikat marketingowy.

Osobami, które poszukują tych informacji to są Twoi potencjalni klienci, którzy próbując rozwiązać dany problem biznesowy muszą wpierw wyedukować się w kwestii dostępnych metod jego rozwiązania. To, o co walczymy, to kto (my czy konkurencja) dotrze z informacją do potencjalnego klienta. Kto zrobi to pierwszy, i kto zrobi to lepiej, ten ma szansę na zdobycia w jego oczach pozycji autorytetu w danej dziedzinie.

Tweet-Content-Marketing-Konkurencja

Dlaczego to może pomóc sprzedaży? Ponieważ tworzysz prostą, ale niezwykle skuteczną atrybucję: „Skoro ich treści marketingowe były świetne i tak bardzo pomogły mi na etapie research‚u, to muszą stać za nimi ludzie, którzy znają się na rzeczy”.

Innymi słowy: wartościowa treść buduje do Ciebie zaufanie, a zaufanie sprzyja sprzedaży.

Wyścig z konkurencją i nie tylko…

Musisz mieć też świadomość, że Twoi potencjalni klienci, nie tylko szukają jakiś treści treści, które są pomocne w rozwiązaniu ich problemu. Oni szukają – co jest naturalne – najlepszych dostępnych treści, które pomogą ten problem rozwiązać. To oznacza, że konkurujesz swoimi treściami o uwagę czytelników nie tylko ze swoimi konkurentami, ale też z innymi firmami które targetują podobną grupę docelową, ale także z mediami.

Dlatego Twoje treści muszą być w danej niszy informacyjnej najlepsze na rynku, aby tę konkurencję wygrać. Obawiam się, że definiowanie „żeby się konkurencja nie dowidziała” jako głównego celu, stawia Cię na z góry przegranej pozycji.

Uchylanie rąbka tajemnicy

Można też podjeść do Content marketing jak do „uchylaniu rąbka tajemnicy”, czyli pokazaniu potencjalnemu klientowi szans, zagrożeń, szerszego kontekstu, wzbudzenie w nim potrzeby zakupowej. Umówmy się, to nie są informacje szczególnie cenne dla konkurencji i nie zdradzają zazwyczaj szczegółów Twojego know-how. Są to natomiast rzeczy, które mogą zwrócić uwagę Twoich potencjalnych klientów.

Otoczenie też jest ważne

Akcja content marketingowa, może również pomoc w dotarciu do ważnego z innych względów otoczenia (np. mediów i dziennikarzy, liderów opinii, itd.), czyli tych wszystkich, którzy mogą wpłynąć na decyzję zakupową potencjalnego klienta, lub też pomóc Ci w jego oczach zbudować pozycję autorytetu w danej dziedzinie. Czy na pewno chcesz się pozbawić tej możliwości?

Ale OK, załóżmy na chwilę najczarniejszy z czarnych scenariuszy, że w wyniku Twojej akcji content marketingowej Twój  potencjalny klient poszedł do firmy konkurencyjnej, wskazał palcem na Twoje materiały i powiedział: „chcę tak jak tutaj to opisali”.

Co tak naprawdę się stało?

  • Po pierwsze, to moim zdaniem, to oznacza, że relacja pomiędzy nim a Twoim konkurentem jest na tyle bliska, że tak na prawdę nigdy nie było szansy na sprzedaż. Dlatego trudno mówić o utracie klienta, na którego nigdy nie było szansy.
  • Po drugie, sytuacja, kiedy klient musi wskazywać konkurencyjnej firmie Twoje rozwiązania, aby otrzymać usługę produkt B2B jest najlepszą drogą do przekonania go, kto jest specjalistą na rynku i z kim powinien na wiązać relację w celu otrzymania produktu / usługi najwyższej jakości. To pierwszy krok do przejęcia klienta od Twojej konkurencji!

* * *

Może warto podjąć jednak to ryzyko?

* * *

Wpisz swój adres e-mail, aby subskrybować tego bloga i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach pocztą e-mail.

Co to jest content marketing?

Co to jest content marketing

Content marketing (spolszczony termin to: „marketing treści”) to stosunkowo nowy termin, którego autorstwo przypisywane jest Joe Pulizzi z Content Marketing Institute (jeśli chciałbyś wiedzieć w jaki sposób powstał to przeczytaj o tym tutaj). Mogłoby się wydawać, że ta taktyka marketingowa powstała na fali rewolucji informacyjnej, którą wywołał Internet. Ale to nie prawda. Content marketing istnieje właściwie tak długo jak techniczne możliwości publikowania informacji. Moje ulubione przykłady to Michelin Guide (który wydawany jest od 1900 roku) oraz – z branży B2B – przykład holenderskiego przedsiębiorcy Jana van der Heyden’a, który w 1672 roku wynalazł wąż strażacki. Ten drugi przykład jest o tyle fascynujący, że można w nim znaleźć wiele – wydawałoby się – współcześnie wynalezionych technik jak white paper, infografiki czy sprzedaż konsultacyjna. Natomiast najstarszy przykład wykorzystania content marketingu w Polsce ma ponad 150 lat.

Niemniej to, co przyczyniło się do olbrzymiej popularności tego podejścia w ostatnich latach to dwa silne trendy społeczne, które wywołała internetowa rewolucja informacyjna:

  • Pierwszy trend to spadek kosztów publikacji informacji, które (przynajmniej jeśli chodzi o publikację w sieci) wynoszą obecnie praktycznie zero. Nigdy przedtem bariery wejścia na rynek wydawniczy nie były tak niskie i nigdy przedtem firmy nie mogły w tak prosty sposób dotrzeć do swoich klientów bez pośrednictwa tradycyjnych mediów.
  • Drugim trendem są zmiany zachowań samych kupujących B2B. Skoro (dzięki niskiej barierze publikacji informacji) mogą korzystać oni z hiper-dostępności informacji, to coraz większą cześć drogi zakupowej pokonują samodzielnie edukując się i zdobywając informacje, do których dostęp wcześniej praktycznie wymagał kontaktu ze sprzedawcą. Związane to jest z naturalną skłonnością osób stojących przez pewnym problemem (w naszym przypadku to problem biznesowy – wszak blog poświęcony marketingowi B2B) do poszukiwania informacji, dzięki którym mogą albo problem rozwiązać albo przynajmniej poznać materię na tyle, by móc wiedzieć gdzie szukać pomocy.

Dlatego obecnie content marketing to chyba najbardziej popularna taktyka w marketingu B2B i niemal wszystkie firmy B2B stosują to podejście, co potwierdzają badania na świecie oraz w Polsce.

Definicja content marketingu

Wg. Content Marketing Institute definicja to:

Content marketing to strategiczne podejście polegające na tworzeniu i dystrybucji wartościowych, regularnie publikowanych treści w celu przyciągnięcia i utrzymania jasno zdefiniowanej grupy czytelników – tak, by skłonić ich podjęcia działania przynoszącego zysk.

To na co powinniście zwrócić uwagę w powyższej definicji to słowo „utrzymania zdefiniowanej grupy czytelników”. Oznacza ono, że content marketing to coś więcej niż tylko „lep” na poszukujących konkretnej informacji, ale jego celem jest utrzymanie długo terminowej relacji z czytelnikami poprzez zbudowanie ich zaufania do źródła, do którego będą chcieli regularnie powracać po nowe treści. Jego kwintesencją jest budowanie własnego audytorium, czyli grupy stałych subskrybentów naszych treści. „Strategiczne podejście” oraz „zdefiniowana grupa czytelników” zakłada skupienie (czyli świadome samoograniczenie się) na pewnej niszy informacyjnej. Te decyzje zaś muszą wynikać ze strategicznych wyborów związanych z segmentacją marketingową.

Tematyka content marketingu B2B

Choć nie jest to żelazną regułą, content marketing w branży B2B zazwyczaj nie traktuje bezpośrednio o produktach czy usługach. Któż chciałby w subskrybować w kółko informacje o nich?! 😂 – informacje produktowe są oczywiście niezbędne podczas procesu zakupu ale ich ich zakres tematyczny, funkcja oraz grupa odbiorców jest dramatycznie inna, są nie należy mylić content marketingu z treściami sprzedażowymi.

Typowe treści content marketingowe to:

  • Treści edukacyjne – niemal każdy z zawodów wymaga ciągłej edukacji. Księgowa musi wiedzieć o zmianach w rachunkowości, marketer o zmianach, która zachodzą w marketingu, a CIO o zmianach w IT. Content marketing dla nich to strumień treści pomocny w ich nieustającej samo-edukacji.
  • Inspiracja – wszyscy potrzebujemy pomysłów i inspiracji do działania, wszyscy szukamy wzorów do naśladowania. Twój content marketing może być źródłem z którego czerpią Twoi potencjalni klienci. Sprawdzoną metodą jest zaproszenie (np. w formie wywiadu) osób mogących opowiedzieć o swoich sukcesach (lub porażkach) w obszarze,  który jest ważny dla twojej grupy docelowej. Mogą to być „branżowi celebryci”, mogą to być Twoi klienci.
  • Wiadomości (ang. content curation) – wartością dla Twojego odbiorcy może być nie tylko oryginalna treść, ale pomoc w identyfikacji treści z innych źródeł (nawet od Twoich konkurentów!). Przykładami są wszelkiego rodzaju „przeglądy prasy”, „przegląd wydarzeń”, itp. Ciekawostka: prawnicy do tutaj mają olbrzymie pole do opisu redagując (czytaj: tłumaczyć z prawniczego na polski) treści publikowane przez ustawodawcę – to bardzo powszechna praktyka w tej branży.
  • Treści nt. wykorzystania produktu – (nie należy mylić ich z treściami sprzedażowymi!!!). Często produkty B2B są zaawansowanymi maszynami lub systemami informatycznymi, których użytkownicy potrzebują ciągłej edukacji, inspiracji lub też po prostu wymiany doświadczeń. Będę to treści w stylu „how to?” albo „jak to robią najlepsi” może być ważnym elementem ich pracy.

Najczęściej content marketing B2B przybiera formę branżowego periodyku (newslettera, podcastu, bloga, magazynu, portalu itp.), który odbiorcy mogą subskrybować i który może być stałym źródłem inspiracji oraz wiedzy niezbędnej do funkcjonowania i rozwoju w ich profesji. Dobrą ilustracją tej idei jest (choć to nie B2B) jest zasłyszane niegdyś hasło IKEA: „Nie sprzedajemy namiotów, tylko opowiadamy ludziom jak fajnie jest na kempingu”.

Do kogo jest kierowany content marketing B2B?

W B2B content marketing kierowany jest zazwyczaj kierowany do (obecnego lub przyszłego) lidera procesu zakupu, czyli do członka komitetu zakupowego, która jest najbardziej zainteresowana zainicjowaniem zmiany w przedsiębiorstwie prowadzącej w konsekwencji do zakupu. Jako, że treści content marketingowe nie traktują bezpośrednio o produkcie lub usłudze jego celem nie jest generowania sprzedaży, ale budowanie świadomości oraz – przede wszystkim – zaufania do marki.

Content marketing jest działaniem bardzo długo falowym, liczonym nawet w latach. Relacja z liderem procesu zakupu może zacząć się na długo przed tym, zanim on sam znajdzie się w sytuacji gdy będzie w stanie proces zakupu zainicjować. Ba! Ta relacja może zacząć się nawet zanim zostanie pracownikiem danej firmy, a nawet zanim jeszcze wejdzie na rynek pracy.

Pozostali członkowie komitetu zakupowego, którzy opiniują bądź akceptują zakup z punktu widzenia ich odpowiedzialności (np. osoba z IT opiniująca kwestię bezpieczeństwo IT, albo osoba z finansów opiniująca wpływ na finanse) są adresatami treści sprzedażowych (czasami nazywane również treściami BoFu od „Bottom of the Funnel”) , które mają formę zestawu konkretnych informacji mających ułatwić realizację ich zadań, a nie – jak jest to w przypadku content marketingu – niekończącego się strumienia długotrwałej edukacji i inspiracji.

Czy każdy „content” w marketingu to już „content marketing”?

Pomimo nadużywania ten nazwy i przyklejaniu łatki „content marketing” do wszystkich możliwych form komunikacji wykorzystujących „treści”, moim zdaniem: oczywiście, że nie!

Istotą content marketingu nie jest stosowanie treści. Istotą nie jest nawet stosowanie „wartościowych” treści (nota bene: Czy można świadomie stosować niewartościowe treści?! Nawet  reklama w oryginalnym zamyśle ma przynosić wartość odbiorcy informując o produktach, które mogą być dla niego przydatne). Marketing w ogóle jest funkcją komunikacji a każdy komunikat musi przecież z definicji zawierać jakąś treść. Ponieważ marketing zawsze stosował, stosuje i zawsze będzie stosował treści w swojej komunikacji sprowadzenie content marketingu wyłącznie do treści nie tłumaczy fenomenu tego zjawiska.

To, co jest charakterystyczne dla content marketingu to budowanie (oczywiście z wykorzystując treści) długotrwałej relacji z czytelnikami, budowaniem własnego grona odbiorców, czytelników, którzy nie tylko czytają ale subskrybują treści, które dopiero ukażą się w przyszłości. Ten rodzaj zaufania to jest relacja charakterystyczna dla świata mediów i wydawców, a nie reklamodawców. A ponieważ taki model wymaga innego działania i podejścia, dlatego – aby uniknąć nieporozumień – należy stosować inną nazwę: content marketing.

Czym się różni content marketing od treści sprzedażowych?

Najprościej mówiąc: celem, który chcemy osiągnąć.

Celem content marketingu jest (jak wyjaśniałem powyżej) budowa długofalowej relacji z wybraną grupą docelową. Często ową grupą są liderzy zmiany (nie mylić z „osobą decyzyjną), którzy mogą mieć istotny wpływ na inicjację oraz rekomendacje wydawana przez tzw. komitet zakupowy. Oczywiście, liczymy na to, że gdy przyjdzie czas podejmowania decyzji o zakupie ta relacja będzie decydującym czynnikiem wpływającym na wybór, niemniej upieram się, że jest co cel drugorzędny.

Tymczasem treści sprzedażowe, które często są publikowane w kanałach marketingowych mają za zadanie ułatwić podjęcie konkretnej akcji przez związane z procesem zakupu danego produktu lub usługi (np.: Zestaw informacji nt. bezpieczeństwa IT dla osoby dbającej o ten obszar w organizacji w celu wydania pozytywnej opinii. Omówienie prawne aspektów rozwiązania, których adresatem będzie prawnik opiniujący zakup, itd). Ich zadaniem nie jest budowa bazy marketingowej ani długofalowej relacji – ale otrzymanie pozytywnej rekomendacji danego członka komitetu zakupowego. Tu i teraz.

(Przeczytaj osobny artykuł temu poświęcony: Content marketing =/= Treści sprzedażowe)

Czym się różni content marketing od inbound marketing’u?

Inbound marketing (czasem funkcjonujący pod nazwą „permission marketing”) akcentuje aspekt wyszukiwania informacji. Ponieważ dla coraz większej części konsumowanych treści punktem wyjścia jest aktywne poszukiwanie treści w Internecie, dlatego ta taktyka opiera się na przygotowaniu treści, które odpowiadają na tę potrzeby. Jako, że termin ten został ukuty przez założyciela HubSpot’a, spójrzmy na definicję tamże:

Inbound marketing skupia się na zwracaniu uwagi klientów poprzez publikowanie relewantnych dla nich, pomocnych treści oraz na dostarczaniu im wartości na każdym etapie procesu zakupowego. (…) W przeciwieństwie do outbound marketingu, inbound marketing nie musi walczyć uwagę potencjalnych klientów. Publikując treści odpowiadające na ich potrzeby informacyjne oraz rozwiązujące ich problemy  przyciągasz uwagę potencjalnych klientów, budujesz jednocześnie zaufanie i wiarygodność Twojej firmy.

Porównajcie to z definicją content marketingu powyżej: główną różnicą jest brak wzmianki nt. budowania własnego audytorium. Oznacza to, że inbound marketing skupia się na tym, aby dana treść była widoczna w wynikach wyszukiwania i najlepiej odpowiadała na potrzebę informacyjną odbiorcy – a głównym narzędziem jest SEO. Content marketing natomiast kładzie nacisk na produkcję strumienia treści (kolejnych artykułów, odcinków podcastów, wydań czasopisma, itd.) a głównymi narzędziami są proces redakcyjny (czyli ciągłego ich tworzenia) oraz umożliwienie subskrypcji.

Oczywiście oba te terminy na siebie zachodzą, wszak treści content marketingowe mogą przecież jednocześnie funkcjonować jako inbound marketing i generować ruch oparty na poszukiwaniu informacji. Dlatego uważam, że content marketing jest pojęciem szerszym niż inbound marketing.

Czym się różni content marketing od reklamy natywnej?

Podobnie jak w przypadku inbound marketingu wiele konfuzji budzi reklama natywna (ang. native advertising) i to czym różni się ona od content marketingu. Sięgnijmy zatem ponownie po definicję (za Native Advertising Institute):

Reklama natywna to płatna reklama, która jest podobna pod względem formy, funkcji i jest podobnie odbierana przez czytelników jak treść medium, w którym się pojawia.

I po raz kolejny zwracam uwagę, że w definicji reklamy natywnej brak wzmianki o budowaniu własnego audytorium. Reklama natywna nie polega (w przeciwieństwie do content marketingu) na gromadzeniu własnego grona czytelników / subskrybentów, którzy regularnie i przez dłuższy czas powracają do cenionego przez nich źródła po nową porcję treści, ale po prostu na zakupie powierzeni reklamowej w medium, które zapewnia dotarcie do zakładanej grupy docelowej. Reklama natywna może przybierać znane do dawna formy takie jak: artykuły sponsorowane (ang. advertorials) w prasie, sponsorowane programy w TV ub radio, lub także nowsze formy internetowe tak jak: promowane posty w na Facebooku, LinkedIn czy innych mediach społecznościowych.

To, co reklama natywna ma wspólnego z content marketingiem to podejście do treści. Skoro – serwując reklamy, których odbiorcy mediów widzieć nie chcą –  wytresowaliśmy ich w omijaniu reklam wzrokiem, blokowaniu ich w przeglądarkach (połowa reklam w Polsce jest blokowana!), lub przełączaniu telewizora na inny kanał, to zróbmy taką reklamę, która nie odróżnia się reszty treści. Nie odróżnia w sensie: jest równie interesująca jak pozostałe treści, a więc odbiorca będzie chciał w ogóle ją przeczytać, oraz nie odróżnia się sensie: nie wygląda jak reklama, wobec tego odbiorca nie będzie jej omijał wzrokiem ani w inny sposób blokował. W efekcie (pomimo deklarowanych intencji) często dochodzi do sytuacji, że odbiorcy nie mają świadomości co jest reklamą a co obiektywną treścią dziennikarską. To rodzi wątpliwości natury etycznej związane z tą formą reklamy. Content marketing omija ten problem albowiem w jego przypadku wszystko jest oczywiste: to sama firma jest autorem i wydawcą danej treści.

Pokrewieństwo obu podejść powoduje, że reklama natywna może być doskonałym narzędziem budowania własnego audytorium dla content marketingu. Wystarczy, dysponując atrakcyjnymi dla naszych czytelników treściami, wykupić reklamę w odpowiednim medium, oraz wskazać – tym, którzy chcą więcej wskazać własne źródło (pisałem od tym w artykule:  Współpraca z mediami do kradzież czytelników).

Czym się różni content marketing od lead nurturingu?

Spotykam się czasem ze stosowaniem obu tych terminów zamiennie. W moim przekonaniu dzieli je istotna różnica, gdyż w obu przypadkach mówimy o różnych treściach, odbiorcach, mechanizmie dystrybucji treści oraz celu.

Content marketing to taktyka marketingowa polegająca na dostarczaniu wartościowej, niszowe treści, nie dotyczącej zazwyczaj bezpośrednio oferowanego produktu oraz kierowanej stosunkowo szerokiego grona odbiorców. Jest ono oczywiście zdefiniowane przy pomocy editorial mission statement w strategii content marketingowej albo za pomocą marketing persona, ale to wciąż otwarta definicja, nie opierająca się na imiennej liście odbiorców. Głównym mechanizmem dystrybucji jest subskrypcja, dostępna praktycznie dla każdego. Bezpośrednim celem content marketing nie jest sprzedaż a budowanie własnego audytorium, własnej bazy danych osobowych a także rozpoznawalności oraz zaufania do marki.

Lead nurturing to proces, zazwyczaj realizowany przez system marketing automation. Polega on (jak sama nazwa wskazuje) na dostarczaniu do leadów (czyli kontaktów, które zostały zintetyfikowane jako dobrze pasujące do definicji idealnego klienta, ale z jakiś powodów sprzedaż do nich okazała się przedwczesna) treści, które dotyczą bezpośrednio produktu, jego zastosowań, przewag, właściwości, i które mają za zadanie skłonić leada do finalizacji transakcji. Najbardziej charakterystyczne jest wykorzystanie w systemie marketing automation personalizowanych kampanii emailowych, które „na wejściu” mają proces idetyfikujący „niedojrzałe” lub „odrzucone” leady.

Dlaczego posługiwanie się poprawną definicją jest istotne?

Dlaczego w ogóle marketerzy powinni przejmować się, która definicja content marketingu jest prawidłowa? To przecież tylko nazwa, a sama nomenklatura nie uczyni ich działań skuteczniejszymi, prawda?

Tak, sama nazwa niewiele zmienia, natomiast konstatacja faktu, że content marketing jest radykalnie odmiennym modelem komunikacji mającej swoją metodologię opartą o budowanie długotrwałej relacji z czytelnikiem, odbiorcą (w przeciwieństwie do modelu opartego na reklamie adresowanej do potencjalnego klienta) spowoduje, że wiele elementów stanie się oczywistych:

  • że content marketing wymaga radykalnie odmiennych kompetencji, środków oraz relacji działu marketing z innymi funkcjami w przedsiębiorstwie i może wymagać  rekrutowania zespołu redakcyjnego lub nawet kupienia całego wydawnictwa.
  • że punktem startu, by twoja treść nie utonęła w powodzi informacji jest wybór niszy informacyjnej.
  • że jednym głównych zadań content marketingu jest budowa własnego audytorium, oraz pozyskiwanie danych osobowych bezpośrednio od czytelników i tak w związku tym stosowane mierniki sukcesu (KPIs) powinny to uwzględniać.
  • że baza marketingowa w ten sposób zbudowana może być jednym ze źródeł zasilających proces generowania leadów.

Taka jasna definicja pozwoli również uniknąć stosowanie technik content marketingowych w sytuacji, gdy cel publikacji treści jest zupełnie inny (patrz: treści sprzedażowe powyżej).

Przeczytaj szczegółowy artykuł jak Dlaczego nie warto przyczepiać do wszystkiego etykiety „Content Marketing”? aby dowiedzieć się co zyskasz przestając nadużywać tego terminu w stosunku do wszystkiego co zawiera treść?

Czy content marketing jest lepszy od… [wstaw dowolną taktykę marketingową]?

Jest inny. Z pewnością jestem jego entuzjastą i widzę mnóstwo jego zalet, ale to w żadnym wypadku nie oznacza, że marketerzy mają zaprzestać reklamy, sponsoringu, inboud marketingu, event marketingu, PRu i ani z innych sposobów komunikacji z rynkiem.

Każde z tych sposób ma wady i zalety, silne i słabe strony. Tym bardziej – moim zdaniem – podkreśla to potrzebę posługiwania się jasną definicją i odpowiednią metodyką w przypadku każdej z nich.

Czy content marketing wymaga posiadania własnych mediów?

Chociaż teoretycznie można prowadzić content marketing bez posiadania własnego, kontrolowanego przez siebie medium (polegając np. głównie na Facebooku – co robi bardzo wiele firm) to moim zdaniem jest to zły pomysł.

Z jednej strony trudno się oprzeć łatwości z jaką możemy otworzyć fanpage, publikować artykuły eksperckie na LinkedIn lub prowadzić tam profil firmowy, wobec piętrzących się trudności związanych z wydawanie własnego newslettera, własnego portalu tematycznego lub własnego wydawnictwa prasowego.

Należy mieć jednak świadomość, że pośrednicy nie dają nam tych wszystkich możliwości bezinteresownie i dosłownie w każdej chwili mogą nas odciąć od naszych czytelników lub zażądać słonej ceny za dostęp do nich albo w ogóle zniknąć i zamknąć działalność. Nie są abstrakcyjne scenariusze: Facebook wielokrotnie ograniczał organiczny zasięg postów doprowadzając do tego, że w obecnie tylko niewielki ułamek Twoich followersów faktycznie masz szansę zobaczyć Twoje treści. O tym jak dobry biznes robi na tym Facebook świadczą jego wyniki finansowe oraz to, że właściwie wszystkie sieci społecznościowe stosują jakąś formę algorytmicznego ograniczenia organicznego zasięgu. Nieistniejący już serwis Vine jest przykładem, że możesz z dnia na dzień stracić dostęp do pracowicie zbudowanego audytorium.

Dlatego z wyżej wymienionych powodów wysoce roztropne jest inwestycja w budowę mediów własnych (tzw. owned media – szerzej na ten temat pisałem w artykule „Własne media: Nie buduj domu na cudzej ziemi„) oraz posiadania jakieś formy własnej formy dystrybucji, która w pełni należy do firmy, np. własnej listy subskrypcji e-mail. Posiadanie własnego mechanizmu subskrypcji jest też kluczem pozyskiwania zgód na przetwarzanie danych osobowych w celach marketingowych.

Kolejną kwestią, którą należy rozważyć podejmując decyzję kanałach dystrybucji jest problemu przetwarzania danych osobowych Twoich odbiorców. Korzystając z pośredników nie masz de-facto to nich dostępu, co może utrudniać lub uniemożliwiać generowanie i scoring leadów, budowanie profili w systemie marketing automation, przeprowadzanie Account Based Marketingu i wielu innych aktywności marketingowych.

Posłuchaj rozmowy z Andrzejem Gruszką, który w 23. odcinku podcastu „Rozmowy B2B” dzieli się swoimi doświadczeniami z budowania własnego medium oraz zespołu redakcyjnego.

Czy content marketing można outsource’ować?

Moim zdaniem, nie (a przynajmniej nie w całości).

Oczywiście, że pewne elementy „techniczne” związane np. z obróbką graficzną, składem, drukiem, publikacją, nagrywaniem, montażem itp., mogą z powodzeniem zostać zlecone na zewnątrz, ale powstawanie samej treści powinna pozostać, ponieważ z definicji musi opierać się na wiedzy, która zgromadzona jest w głowach Twoich pracowników i stanowi o Twojej przewadze konkurencyjnej. Bez tego nie jesteś przecież w stanie stworzyć unikalnej i wartościowej treści, która odróżni Cię od wielu innych konkurentów na rynku.

Dramat natomiast zaczyna się wtedy, gdy celem jest nie tak naprawdę dostarczenie wartościowej informacji dla klienta ale wyłącznie osiągnięcie wysokiej pozycji w Google.

Jeśli więc chodzi ci po głowie, by rozwiązać problem braku wartościowych treści kupieniem ich gdzieś na zewnątrz, koniecznie przeczytaj ten wpis, w którym wskazuję niebezpieczeństwa z takim podejściem związane.

Czy można generować leady nie robiąc content marketingu?

Oczywiście, że można! Content marketing nie służy bowiem do bezpośredniego wparcie sprzedaży a jedynie (aż?) do zgromadzenia własnego audytorium i zbudowania z nim trwałej relacji. Do wsparcia sprzedaży i generowania leadów służą treści sprzedażowe (przeczytaj: Czym się różni content marketing od treści sprzedażowych). Co więcej, doskonale wyobrażam sobie sytuację, gdy w celu generowania leadów stosujemy treści sprzedażowe wspierane przez reklamę i inbound marketingu, zupełnie ignorując kwestie budowania bazy subskrybentów oraz długoterminowej relacji z czytelnikami. Prawdę mówiąc, wydaje mi się, że zdecydowania większość marketerów B2B w ten sposób właśnie działa.

Oczywiście nie ma w takim podejściu niż zdrożnego, tak długo jak jest ono wystarczająco efektywne. Ja natomiast stoję na stanowisku, że posiadanie własnego audytorium i owej długoterminowej relacji czytelnikami niesie ze sobą olbrzymie korzyści:

  • Zaufanie czytelników: Najważniejsza korzyść z punktu widzenia generowania leadów to zaufanie, którym czytelnicy obdarzają w ich mniemaniu najlepsze źródło informacji, które subskrybują. Bez zaufania nie może być mowy ani o generowaniu leadów a tym bardziej o sprzedaży, tym bardziej, że w B2B decyzja o zakupie może być obarczona dużą odpowiedzialnością oraz budzić wiele emocji. Zaufanie to może być wykorzystane do zdobycia pozycji rozpoznawalnego eksperta.
  • Obniżenie kosztów dotarcia od odbiorców: Nie trzeba polegać na reklamie, PR, cudzy kanałach aby dotrzeć z treścią do naszych odbiorców, jeśli subskrybują informacje od nas (bo są przekonani, że warto). Wystarczy wysłać e-mail.
  • Dostęp do danych subskrybentów: Olbrzymią wartością jest bezpośredni dostęp do czytelników oraz możliwość obserwacji ich zachowań i interakcji, np. w celu zrozumienia ich sytuacji, motywacji czy potrzeb informacyjnych.
  • Bezpośrednia monetyzacja treści: Skoro mamy, tak jak media, własne audytorium, które regularnie konsumuje nasze treści, to możemy, tak jak media, na tych treściach oraz zaufaniu audytoriom wręcz zarabiać. Czołowym przykładem jest Redbull, który stosując content marketing zbudował imperium medialne przynoszące przychody- w ich przypadku marketing nie jest centrum kosztów w firmie, ale centrum zysków.

Inspirujące przykłady stosowania content marketingu

Na koniec kilka przykładów ilustrujących to, co moim zdaniem w content marketingu najważniejsze, czyli długofalową inwestycje w budowę i utrzymanie własnego audytorium odbiorców.

Przykład 1: Arrow Electronics

Arrow Electronics to duża firma (z listy Fortune 500) zajmująca się dystrybucją elementów elektronicznych oraz związanymi z tym usługami (taki Amazon dla elektroniki przemysłowej – zobacz wideo). Jest to firma, której długofalowa strategia content marketingowa nie zakłada jedynie posiadanie własnego medium, które jest najlepszym źródłem w wybranej niszy informacyjnej ale wręcz dominację całego segmentu medialnego! Arrow Electronics kupił KILKADZIESIĄT 😲😲😲 wydawnictw na całym świecie poświęconych elektronice (transakcje z Hearst Business Media i UBM).

Wiele do myślenia nt. długofalowej strategii daje komentarz Victora Gao, CMO Arrow Electronics (źródło):

“We think about the brightest, most talented kids. When we think about who we’re competing with there – it’s not our competitors. We compete with management consulting, or fashion, or other career choices these kids may have. So, the more of those bright young kids that we can attract to the electronics industry, at some point they will become customers to our industry. And we are supremely confident in our ability to grab our fair share of the market – as long as it keeps growing. So, our job, with this part of our marketing – is to make sure that the underlying market keeps growing. And we can make money doing exactly that.”

Przykład 2: Komputronik

To polski przykład na to, że drogą inwestycji w content marketing może być zakup istniejącego już medium pasującego do przyjętej strategii. I tak już w 2007 roku dystrybutor sprzętu IT, Komputronik, przejął kontrolę nad jednym zwiądących portali technologicznych benchmark.pl, który jest adresowanym do klientów branży IT.

Przykład 3: Niebezpiecznik

Niebezpiecznik to kilkunastoosobowa firma, która oprócz prowadzenia serwisu internetowego Niebezpiecznik.pl zajmuje się wykonywaniem testów penetracyjnych i prowadzeniem szkoleń dot. bezpieczeństwa IT. To przykład ciekawy z kilku względów:

  • Po pierwsze, to dowód na to, że nawet niewielka firma konsekwentnie stosująca content maketing może zdobyć pozycję wiodącego medium na rynku, czyli najlepszego źródła w wybranej niszy informacyjnej. W przypadku „Niebezpiecznika” to,  „Tematyka bezpieczeństwa komputerowego. Na łamach Niebezpiecznika publikujemy nowinki z branży IT Security oraz materiały własne o charakterze praktycznych porad, wywiadów i ostrzeżeń przed bieżącymi atakami/scamami wymierzonymi w Polaków”).
  • Po drugie to świetny przykład, na to, że content marketing może przynosić bezpośrednie zyski (poza wspieraniem sprzedaży usług – jak w przypadku „niebezpiecznika” usług związanych z bezpieczeństwem IT) np. związane ze sprzedażą reklam (patrz: https://niebezpiecznik.pl/reklama/).
  • Po trzecie, to świetny przykład dywersyfikacji formatu content marketingu. Na bazie treści bloga Niebezpiecznik.pl powstał popularny podcast „Na podsłuchu„.

Przykład 3: Kleiner Perkins Caufield & Byers

Być może nazwa firmy KPCB niewiele Ci mówi, ale jest duża szansa, że czytałeś raport „Internet Trends” przygotowywany rokrocznie od 2011 przez Mary Meeker.

To świetny przykład na to, że regularność w content marketingu nie musi oznaczać tworzenia mnóstwa treści. W tym przykładzie to dosłownie kilka wydań (do 2018 to 8 – słownie: OSIEM raportów)!!! Jednak ponieważ jest to z pewnością jedno z najlepszych na rynku źródeł w wybranej niszy informacyjnej (w tym wypadku: długoterminowe trendy przygotowane z myślą o dużych inwestorach kapitałowych inwestujących w spółki z branży IT) raport ten odniósł niebywały sukces.

Jest też przykład na to, że meteorytyka wygrywa z formą – raport „Internet Trends” nie ma zbyt wyrafinowanej oprawy, to tylko „zwykła” prezentacja w PowerPoint’cie.

* * *

Wpisz swój adres e-mail, aby subskrybować tego bloga i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach pocztą e-mail.